Źródło: lubimyczytac.pl
Serię o Percym Jacksonie autorstwa Ricka Riordana polubiłam, więc nie widziałam powodu dla którego miałabym nie przeczytać pierwszej części "Kronik Rodu Kane" tego autora. Gdy nadarzyła się okazja zapoznania się z "Czerwoną piramidą" skorzystałam. Czy przygody rodzeństwa Kane porwały mnie i sprawiły, że z wielką chęcią chcę poznać kolejne przygody Sadie i Cartera? I tak i nie. Już wyjaśniam dlaczego.
"-Gińcie, wrogowie Ra! - ryknęła
Sachmet - Umierajcie w boleściach!
- Ona jest niemal równie irytująca jak
ty - powiedziałem Horusowi.
- Niemożliwe - odparł - Z Horusem nikt nie może się
równać."
Na plus działa styl autora, który jest prosty i lekki, z łatwością pomaga nam przenieść się w świat przedstawiony. Narracja pierwszoosobowa prowadzona przez dwójkę bohaterów była ciekawym zabiegiem, ale taka narracja jest dobrym rozwiązaniem, gdy postaci są rozdzielone na dłuższy okres czasu, tutaj Sadie i Carter byli cały czas razem, więc po prostu przekazywali (dosłownie) sobie narracje.
Nie mogę nie wspomnieć o niezłym pomyślę autora. Książka jest nagraniem! Tak, dobrze czytacie. Rodzeństwo Kane opowiada swoją historię nagrywając ją na dyktafon, a ktoś po prostu spisał wszystkie ich słowa. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim, więc pomysł zaciekawił mnie i po części przypadł do gustu.
"Byłem szlachetnym sokołem, panem nieba! Zerwałem się z chodnika i wleciałem prosto w płot."
Niestety kreacja bohaterów trochę kuleje. Większość postaci jest... nijaka. Sadie i Carter mimo że mają odpowiednio dwanaście i czternaście lat zachowują się jakby mieli szesnaście, siedemnaście! Niestety nie żartuję. Sadie ma dwanaście lat, a gdy zobaczyła pewnego zabójczo przystojnego młodzieńca (cytuje Sadie) to nogi się pod nią ugięły a przy następnych spotkaniach zaczęła nawet z nim flirtować! Nie wiem jak Wy, ale jak ja miałam dwanaście lat to o chłopakach myślałam tylko jak o kolegach, jeszcze lalki mi w głowie były, no ale chyba czasy się zmieniły. Carterowi też miłostki w głowie były, no ale jego jako tako już potrafię zrozumieć, bo jest starszy. ten aspekt w zachowywaniu się jak dorośli zwrócił moją uwagę najbardziej.
Nie podobało mi się to, że mimo małych problemów główni bohaterowie wychodzili ze wszystkich sytuacji niemal bez szwanku, Sadie oberwała w głowę - za kilka stron już wszystko było w porządku. To, że rodzeństwo Kane było tak dobre w magicznych sztuczkach też mnie męczyło. Rozumiem mieli pewnego rodzaju wsparcie, ale bez przesady, trochę treningu by się przydało, żeby ich umiejętności były bardziej wiarygodne.
Gdyby Riordan umieścił Sadie i Cartera w przedziale wiekowym piętnaście - siedemnaście, nie czepiałabym się tak bardzo, ale niektóre zachowania rodzeństwa sprawiały, że zapominałam, że są tak młodzi i chyba autor też czasami zapominał w jakim wieku są jego bohaterowie.
Bogowie egipscy wyszli jakoś tak za miło. Niektórzy byli trochę oschli, ale koniec końców pomagali Kane'om. Zawsze wyobrażałam sobie bóstwa czy to egipskie czy greckie, rzymskie jako surowych i groźnych opiekunów różnych dziedzin, którzy uważają się za lepszych od zwykłych śmiertelników a tutaj bogowie wyszli jakoś tak za ludzko.
"Przypomnijcie mojemu bratu, że Egipcjanie
wierzą w potęgę wschodu słońca. Wierzą, że każdy ranek zaczyna nie tylko
nowy dzień, ale też nowy świat."
Akcja nie biegnie, ale pędzi, co z czasem stało się nużące, bo bohaterowie nie mieli chwili wytchnienia, co chwile ktoś albo coś ich atakowało i musieli toczyć walkę na śmierć i życie.
Pomysł jest największą zaletą "Czerwonej piramidy". Uwielbiam mitologie, nie ważne jaką. Autor wstrzelił się w tematykę, którą lubię. A mitologii egipskiej nie znam za dobrze, więc poznanie jej było ciekawym doświadczeniem.
"Sprawiedliwość oznacza, że wszyscy dostają to, czego potrzebują."
Historia Sadie i Cartera będzie idealna dla czytelników do czternastego roku życia, starsi raczej nie uwierzą w szczęśliwe zakończenia i bohaterów, którym wszystko się udaje. Może gdybym z historią Kane'ów spotkała się trzy, cztery lata temu to byłabym zachwycona.
Chyba teraz jestem już za stara na tego typu książki, teraz wolę jak leje się krew, jak bohaterowie z ciężkimi obrażeniami wychodzą z opresji a nawet umierają, bo wtedy cała historia staje się bardziej autentyczna i pokazuje, że nie zawsze wszystko kończy się happy endem.
Moja ocena: 6/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Rekord 2014, Serie na starcie 2014, Klucznik 2014