czwartek, 30 maja 2013

Podsumowanie maja i stos.


Maj już się kończy, ale ten czas szybko leci! W tym miesiącu nie było źle z czytelnictwem, ale zaniedbałam trochę bloga. Maj zaczął się długim weekendem, który zamiast spędzić na nadrabianiu zaległości książkowych, spędziłam na oglądaniu czwartego sezonu Glee (jakie to straszne, że trzeba tyle czekać na piąty sezon). Później był dyżur w szkole, dzięki któremu trochę nadrobiłam czytanie. Później był zapierdziel w szkole, bo trzeba poprawić oceny i "muszę Wam i sobie udowodnić, że zasługujecie na takie oceny", no i trzeba się postarać o ten czerwony pasek na świadectwie, bo punkty do szkoły się za to przydadzą, no i jeszcze było składanie podań do szkoły i jeszcze teraz jakieś przeziębienie mnie męczy. No i w międzyczasie oglądanie piątego sezonu Dr. House'a i X Factor :D Pracowity był ten miesiąc nie powiem :D

STOS

Wszyscy wstawiają stosy, a ja jeszcze tego nie robiłam, więc właśnie teraz prezentuje Wam: "Pierwszy stos na moim blogu, ściślej mówiąc: majowy".


  •  "Pałac Północy" Carlos Ruiz Zafon - z biblioteki. Byłam zachwycona "Światłami września", więc gdy zobaczyłam w koszyku "Pałac..." musiałam go zabrać do domu. A w wakacje czeka na mnie "Cień wiatru" i "Gra anioła".
  • "Inne anioły" Lili St. Crow - z biblioteki. Książka polecana przez dwie osoby, więc wypadałoby przeczytać :3
  • "Duma i uprzedzenie" Jane Austen - z biblioteki. Takiego klasyka mam nie przeczytać? 
  • "Gwiazd naszych wina" John Green - zakup własny, no dobra część ceny finansują rodzice, bo moja siostra dostała płytę i cena tej płyty w części pokrywa się z ceną książki xD Ale wreszcie mam! Upragniona i wyczekiwana książka :D
  • "Mechaniczny anioł" Cassandra Clare - zakup własny. Dziękuję promocji w empiku, dzięki której mogłam kupić dwie części trylogii w cenie jednej. "Dary anioła" uwielbiam, a prequel, którego akcja rozgrywa się w XIX wieku? Miód na moje oczy!
  • "Mechaniczny książę" Cassandra Clare - zakup własny, dzięki promocji w empiku :)
W stosie brakuje "Przędzy" Jennifer Albin wygranej w konkursie u Jane Rachel. Nie chwaliłam się? No to teraz to robię! Jak nasza Polska Poczta dostarczy mi "Przędzę" z przyjemnością Wam ją pokaże :)
Od czego polecacie mi zacząć? ;>

PODSUMOWANIE

Pierwszy raz robię podsumowanie, więc kompletnie nie wiem jak się do tego zabrać, ale spróbuję!

Ilość przeczytanych książek: 6 (wliczam w to "Krąg", który skończę do jutra, bo zostało mi około 100 stron), nie jest źle, myślałam, że będzie gorzej, po takiej ilości zajęć :D
Liczba przeczytanych stron: 2296
Średnia liczba stron na dzień: 74

Ilość recenzji na blogu: 2 (powinnam się wstydzić)

I z boku możecie dodać mnie do kręgów, w związku z nową rewolucją w blogsferze. Niżej jest mój profil do Google+, przez który też możecie dodać mnie do kręgów. Wszystkim których obserwuję i którzy obserwują mnie dodam później, bo na razie zebrała się rodzinka i grill jest :) Więc życzę Wam smacznego, bo zapewne część z Was też ma grilla i do napisania niedługo! :D


wtorek, 14 maja 2013

„Poradnik pozytywnego myślenia” Matthew Quick

"Poznajcie Pata. Pat ma pewną teorię – jego życie to film, który zakończy się happy endem, czyli powrotem jego byłej żony. Pat musi tylko spełnić kilka warunków: robić codziennie setki brzuszków, czytać więcej książek, biegać ubrany w worek na śmieci, żeby zgubić ostatnie zbędne kilogramy, ćwiczyć bycie miłym i dwa razy dziennie łykać kolorowe pastylki. (Fakt, że Pat spędził kilka lat w zakładzie dla psychicznie chorych nie jest chyba wielkim zaskoczeniem). Niestety nic nie układa się tak, jak powinno. Nikt nie chce rozmawiać z nim o Nikki, jego ukochane Orły przegrywają kolejne mecze, a ojciec twierdzi, że Pat przyniósł pecha drużynie. Na domiar złego za Patem łazi piękna, choć równie stuknięta jak on Tiffany, prześladuje go Kenny G, a nowy terapeuta sugeruje zdradę jako formę terapii! Pat nie przestaje jednak myśleć pozytywnie. Czy to wystarczy, by osiągnął swój cel?"






O „Poradniku pozytywnego myślenia” mówiło się dużo, za sprawą filmu na podstawie powieści pana Quick'a. Przyznam, że ekranizacje obejrzałam wcześniej niż przeczytałam książkę. Dlaczego skusiłam się na film? Odpowiedź jest prosta: Jennifer Lawrence. Uwielbiam tę aktorkę i niemal od razu chciałam obejrzeć produkcje z jej udziałem. Dzień przed wyjazdem do kina usłyszałam o książce i postanowiłam ją przeczytać, co, jak się domyślacie, mi się udało.

„Jeśli bardzo się czegoś pragnie, zawsze jest nadzieja.”

Pat spędził kilka miesięcy swojego życia w „niedobrym miejscu”, czyli w psychiatryku. Dlaczego? Tego Wam nie powiem. Dzięki swojej mamie wraca do domu i liczy na to, że dzięki temu uda mu się zakończyć rozłąkę z Nikki.
Można powiedzieć, że mężczyzna na nowo poznaje świat. Przegapił kilka sezonów futbolowych, w których grała jego ulubiona drużyna Orłów. Wszystko co było mu dobrze znane zmieniło się. Czy Pat odnajdzie się w nowym-starym świecie?

„Ćwiczę bycie miłym, a nie stawianie na swoim.”

Wszystko zmienia się, gdy bohater przychodzi na kolacje do swojego przyjaciela. Poznaje tam Tiffany. Kobieta, tak jak Pat uczęszcza na terapie, bierze leki, bo po stracie męża zagubiła się.
Od czasu kolacji Tiff biega z Patem. Poprawka! Za Patem. Mężczyzna nie wie dlaczego i chociaż z początku denerwuje go zachowanie kobiety, później przyzwyczaja się do takiego rozwoju wydarzeń.
Bohater uczęszcza na terapie, ćwiczy, ogląda mecze Orłów. Z czasem odkrywa tajemnice, które ukrywała przed nim rodzina.

„Patrzenie na chmury pod słońce jest bolesne, ale jak większość rzeczy, które przynoszą ból, pomaga.”

Przez większą część powieści miałam wrażenie, że Pat to takie „duże dziecko”. Czasami mi to przeszkadzało, czasami nie. Bohater cały czas myślał o tym jak odzyskać Nikki. To wspaniałe, że tak bardzo starał się stać lepszy dla ukochanej. Bardzo podobało mi się to co stało się na końcu. Zachował się cudownie.
Tiffany jest całkiem inna niż jej przyjaciel. W przeciwieństwie do Pat'a nie jest pozytywnie nastawiona do życia. Nie lubi, gdy się o niej mówi. Czasami kłamie jak z nut i gdyby nie film do końca nie wiedziałabym, że zrobiła to co zrobiła.

„Potrzebujesz przyjaciela. Jak każdy”

Czy warto przeczytać „Poradnik pozytywnego myślenia”? Według mnie tak. To ciekawa i barwna historia dwójki zupełnie różnych ludzi. Opowieść pokazuje, że z czasem każdy się zmienia i nie pozwala nam nie myśleć pozytywnie!
Dla tych, którzy oglądali film i nie chcą sięgnąć po książkę mówię: przeczytajcie. Powieść jest zupełnie inna. Po przeczytaniu uznałam, że tylko w lekkim stopniu ekranizacja ukazała treść książki.


Moja ocena: 8/10


________________________________________________________________________
Jakaś krótka ta recenzja :O 
Myślałam, że ostatnią dodałam w środę, a tu wchodzę i patrze, że w sobotę i dopiero dzisiaj znalazłam chwilę, aby wstawić :D
Ktoś też musi wybrać szkołę ponadgimnazjalną? Na jakie profile się wybieracie? :D

sobota, 4 maja 2013

"7 razy dziś" Lauren Oliver

Co by było gdybyś miał tylko jeden dzień do przeżycia? Co byś zrobił? Kogo byś pocałował? I jak daleko byś się posunął, aby ocalić swoje życie?

Samantha Kingston ma wszytko - najbardziej uroczego chłopaka, trzy wspaniałe przyjaciółki i pierwszeństwo we wszystkim w szkole Thomasa Jeffersona, od najlepszego stolika w stołówce po najbardziej pożądane miejsce na parkingu. Piątek dwunastego lutego powinien być kolejnym dniem z jej sielankowego życia.

Jednakże zamienia się on w jej ostatni dzień życia. Wtedy dostaje drugą szansę. Siedem szans. Przeżywając ostatni dzień w ciągu jednego tygodnia, rozwikła tajemnicę swojej śmierci. Odkryje prawdziwą wartość wszystkiego, co może stracić...






   Nie będę ukrywała, że Lauren Oliver należy do moich ulubionych autorek. Pokochałam ją, dzięki "Delirium" i zawsze będę sięgać po książki jej autorstwa. Tak było z "7 razy dziś". W końcu znalazłam czas, aby sięgnąć po książkę, a dokładniej mówiąc e-book'a i tak zaczęła się moja przygoda z Sam.
Pani Oliver poruszyła trudny temat: śmierć. Ludzie nie lubią mówić o umieraniu, omijają ten temat szerokim łukiem.
   Książka podzielona jest na siedem rozdziałów, na siedem dni, które są dniem 12. lutego, Dniem Kupidyna, który Sam i jej przyjaciółki uwielbiają.


"Nadzieja trzyma przy życiu. Nawet po śmierci jest to jedyna rzecz, która trzyma przy życiu."

   Przyznam się bez bicia, że postać Sam, jak jej przyjaciółek, mnie irytowała. Nienawidzę takiego typu ludzi! Popularne, najważniejsze, wspaniałe i określane w innych superlatywach. Zacznijmy od Samanthy: nie docenia rodziny, liczy się dal niej dobra zabawa, zresztą jej przyjaciółki są takie same. Ale wszystko zmienia się po jej śmierci. Bohaterka określa ten czas życiem po życiu i chociaż z początku nie przyjmuję do wiadomości tego, że żyję z czasem przyzwyczaja się do tej myśli i to daje jej "kopa" do zmiany w swoim życiu.
   Lindsay jest... jakby to powiedzieć, żeby nie powiedzieć, tak jak to powiedziała Juliet...jest egoistką i wredną... dobrze, powiem: babą. 
   Ally i Elody nie jest aż tak dużo poświęcone, z racji tego, że Sam jest bliżej z Lindsay (przynajmniej tak mi się wydawało.) 

"Dobry przyjaciel nie zdradzi twojego sekretu. Najlepszy przyjaciel dopilnuje, żebyś nie zdradził swojego sekretu."
  
   Dziewczyna z początku uważa, że jeżeli nie zginie to nastąpi kolejny dzień, ale mimo że nie poszła na imprezę, gdy zasypia i budzi się, nadal jest 12. lutego.
   Nie będę opisywała fabuły, bo po co?, ale powiem Wam, że z początku wydawało mi się, że skoro autorka opisuje jeden i ten sam dzień będzie nudno. Czy tak było? Nie! Książkę pochłonęłam w dwa dni (chociaż jeżeli licząc godziny, to byłoby to pół dnia) i nie mogłam się oderwać i możecie sobie wyobrazić co czułam, gdy mama kazała mi iść do sklepu i musiałam przerwać.
   Pani Lauren starała się pokazać ten jeden dzień, w różnych odsłonach, co mi się podobało.

 "To dziwne, jak wiele można o kimś wiedzieć, nie wiedząc wszystkiego. A wciąż nam się wydaje, że kiedyś nadejdzie dzień, kiedy poznamy całą prawdę."

   Zauważyłam oczywiście kilka nieprawidłowości.
   Jest kilka niedomówień. Nie wiemy dlaczego Sam przeżywała jeden dzień akurat siedem razy. Zakończenie też wydaje się być niejasne (ci co czytali "Requiem" wiedzą o czym mówię, chociaż tam to zakończenie bardzo mi się podobało, ale tutaj się nie sprawdziło).  
   Wątek z Kent'em też był jakiś taki dziwny, słabo dopracowany. Kibicowałam im z całego serca, ale to jak Sam zachowała się w stosunku do niego na końcu mi się nie podobało.

"Naprawdę postępowałam gorzej niż inni? Naprawdę postępowałam gorzej niż wy? Zastanówcie   się."

   Mimo wszystko książka warta jest uwagi. Zmusza do refleksji na temat nas samych. Czasami jesteśmy tacy jak bohaterka "7 razy dziś", ale tego nie zauważamy. Ludzie złe cechy widzą tylko u innych.
   Książkę polecam każdemu, bo każe nam się zastanowić nad własnym postępowaniem.

Moja ocena: 8/10



____________________________________________________________________________
Wracam po długiej przerwie, której powodem były:
- testy gimnazjalne,
- nadrabianie w czytaniu książek,
- Glee
i musiałam po prostu odpocząć od internetu.
Teraz wracam z nową energią, nowymi recenzjami, które teraz będą pojawiły się regularnie, bo wreszcie mam trochę czasu.
Recenzja jest jaka jest, ale trochę wyszłam z wprawy, mam nadzieję, że mi wybaczycie :3