niedziela, 24 marca 2013

"Legenda:Rebeliant" Marie Lu


Republika, miejsce niegdyś znane jako zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, jest uwikłana w wieczną wojnę ze swymi sąsiadami, Koloniami.

Piętnastoletnia June, urodzona w elitarnej rodzinie w jednej z najbogatszych dzielnic Republiki, jest wojskowym geniuszem. Posłuszna, pełna pasji i oddana ojczyźnie, jest wychowywana na przyszłą gwiazdę najwyższych kręgów Republiki.
Również piętnastoletni Day, urodzony w slumsach sektora Lake, jest najbardziej poszukiwanym przestępcą Republiki, ale kierujące nim motywy wcale nie są tak podłe jak by się mogło wydawać.
Pochodzący z dwóch różnych światów June i Day nie mają powodu, by się spotkać, aż pewnego dnia brat June, Metias, pada ofiarą morderstwa, a Day staje się głównym podejrzanym. Wciągnięty w śmiertelną zabawę w kotka i myszkę, Day ucieka, próbując jednocześnie uratować swą rodzinę, a June desperacko usiłuje pomścić śmierć brata. Zbieg okoliczności sprawia, iż oboje odkrywają prawdę o wydarzeniach, przez które połączyły się ich losy. Dowiadują się też, że ich ojczyzna gotowa jest sięgnąć po wszelkie dostępne środki, by zataić sekrety.


   Gdy pierwszy raz przeczytałam opis pomyślałam:"ciekawie się zapowiada", wyszło tak, że po niedługim czasie udało mi się kupić "Rebelianta". Przez pewien czas książka stała na półce i cierpliwie czekała na swoją kolej.
   Przyznam, że nie tylko opis sprawił, że zwróciłam uwagę na "Rebelianta". Na tylnej okładce widnieją pochwały i to nie byle jakie! Czytając te słowa ma się wrażenie, że powieść Marie Lu to wielkie arcydzieło. Według mnie nie powinno się pisać aż tak zachęcających komentarzy na temat książki, bo przez to czytelnik, jeszcze zanim zacznie czytać, ma wygórowana opinie na temat powieści. Czy ja się przeliczyłam?
   Do tego mamy, na swój sposób, świetną okładkę. Spodobała mi się, mimo że nie ma w niej nic nadzwyczajnego.

 "Ktoś, kto ulegnie panice, jest już martwy."

   Zacznijmy od tego, że narracja jest podzielona poprzez dwójkę głównych bohaterów - Day'a i June. Taki podział działa zdecydowanie na plus, bo rzadko możemy się spotkać z takim podziałem narracji. 
   Day jest przestępcą. Nie zdał Próby i uciekł z laboratorium, gdzie chciano go zabić, bo nie był "wystarczająco inteligentny", albo był za bardzo niebezpieczny. Dlaczego? Dowiecie się z książki. Matka i brat Day'a Eden nie wiedzą, że żyje, ale jego starszy brat John się z nim kontaktuje. Relacja między braćmi jest wspaniała. Dalej nie mogę otrząsnąć się z powodu tego co zrobił John. Postać Day'a polubiłam od razu. Jest opiekuńczy względem swojej rodziny i przyjaciółki Tess. Jest odważny, potrafi odpyskować i robi to w naprawdę dobrym stylu, każdą decyzje stara się przemyśleć, aby nie sprowadzić dodatkowych kłopotów na siebie i Tess, chociaż czasami działa pod wpływem impulsu.
   June w przeciwieństwie do Day'a jest "wspaniałym dzieckiem Republiki". Osiągnęła maksymalny wynik na Próbie i mimo że ma dopiero piętnaście lat studiuje. Jest posłuszna, pozornie dobrze ułożona, chociaż czasami stara jej się zrobić coś nieodpowiedzialnego. W związku z nią czuje mieszane uczucia. Z jednej strony ją podziwiam (jest po prostu genialna! Potrafi wywnioskować czy jesteś leworęczny czy praworęczny, dostrzega wiele szczegółów, czego ja w zupełności nie potrafię), a z drugiej strony wydaje się być za bardzo wyidealizowana. 
   
"Wolałbym sam umrzeć niż patrzeć, jak cię krzywdzą."
 
   Bohaterowie mieszkają w Republice, rządzonej przez Elektora Primo. Republika prowadzi wojnę z Koloniami, a w między czasie walczy z Patriotami.
   Kraj ma swoje tajemnice, które June odkryje.

"Za dnia próbujesz wędrować w świetle."

    Wojsko i władze chcą schwytać Day'a, bo mają zwyczajnie dość jego wybryków. Day jest podejrzany o zabójstwo Metiasa, brata June. Dziewczyna chcę się zemścić na przestępcy.
   June podejmuje sie wyzwania schwytania Day'a. Ale on okaże się inny niż jej się wydawało. Później zacznie mieć wątpliwości co do winy Day'a.
   Czy okaże się, że jej przypuszczenia są słuszne? Kto zamordował Metiasa? Co ukrywa Republika? Do czego potrzebny jest im brat Day'a Eden, który zapadł na tajemniczą  chorobę? Co zrobi June, gdy okaże się, że wróg nie jest jej wrogiem?

"Każdy dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Z każdym kolejnym dniem wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden dzień naraz."

   Historia ma jednak swoje minusy.
   Bohaterom wszystko się udaje. Wiesz, że każde podjęte przez nich działanie zakończy się sukcesem, z większymi lub mniejszymi stratami. Są wyjątki, ale one nie są wielkimi porażkami.
   Niektóre sytuacje są bardzo przewidywalne. Praktycznie od razu możemy domyślić się zakończenia. Są oczywiście momenty zaskakujące, ale jest ich tylko kilka.
   Język czasami wydaję się być zbyt potoczny. Przyznam, że troszkę mi to przeszkadzało, ale jeżeli ktoś lubi lekki styl to jest to idealna książka dla niego.

"- Czy podpaliłeś zespół dziesięciu myśliwców F-472 w bazie wojskowej Burbank chwilę przed tym, nim wysłano je na front?
- Jestem z tego bardzo dumny.
- Czy zaatakowałeś kadeta pełniącego wartę na granicy strefy kwarantanny w sektorze Alta?
- Związałem go, po czym dostarczyłem jedzenie kilku rodzinom objętych kwarantanną. Cmoknij mnie."

   Mimo pewnych wad "Rebelianta", czytało mi się go dobrze. Jeżeli ktoś lubi dystopie (ostatnio zakochałam się w tym gatunku) to zdecydowanie książka dla niego. Ciekawa postać Day'a zdecydowanie ubarwia akcje (tak, tak uwielbiam go!). Zakończenie pod pewnym względem było zaskoczeniem i przyznam, że się wzruszyłam, sami domyślicie się dlaczego. Czy polecam "Rebelianta"? Tak, ale opinie na tylnej okładce są trochę na wyrost i trochę się przez nie przeliczyłam. Za dużo oczekiwałam od tej książki. Jednak polecam fanom dystopii i osobą, które chcą miło spędzić czas.

Moja ocena: 8/10

niedziela, 10 marca 2013

"Mroczny sekret" Libba Bray


"Gemma Doyle to osóbka uparta i przekorna. Ma 16 lat, kiedy trafia do londyńskiej Akademii Spence po tragedii, która spotyka jej rodzinę w Indiach. Jest samotna, dręczy ją poczucie winy i nękają ponure wizje przyszłości. W nowej szkole Gemma zawiera przyjaźń z najbardziej wpływowymi dziewczętami, odkrywa w sobie nadprzyrodzone zdolności, a także dowiaduje się o dawnych powiązaniach swojej matki z mrocznym stowarzyszeniem nazywanym Zakonem."

    
   Wiele razy widziałam „Mroczny sekret” na półce w bibliotece. Za pierwszym razem, gdy przeczytałam opis chciałam zabrać książkę do domu i zagłębić się w lekturze. Co sprawiło, że z treścią lektury zapoznałam się dużo później?
    Za pierwszym razem miałam wybranych już kilka książek i nie chciałam wypożyczać kolejnej, aby jej nie przetrzymywać (może ktoś inny ma na nią od dawna ochotę?). Później przechodziłam koło tej książki obojętnie, sama nie wiem dlaczego. Ale,w końcu, postanowiłam zaopiekować się „Mrocznym sekretem”. Takim oto sposobem książka trafiła w moje łapska. Co było słuszne? Mój początkowy zachwyt opisem i okładką (wiem, wiem nie oceniaj książki po okładce, no ale patrzcie jaka ona piękna!) czy moja późniejsza obojętność?

"Ludzie popełniają błędy, Gemmo. Robimy złe rzeczy kierowani dobrymi pobudkami i dobre rzeczy ze złych pobudek."

    Największym marzeniem Gemmy jest podróż do Londynu. Zamiast tego musi mieszkać w Indiach, „chodzić na herbatki” do koleżanek matki i robić inne rzeczy, na które nie ma ochoty.
    Spacerując między straganami i wybierając się na kolejne spotkanie z herbatą w roli głównej Gemma kłóci się z mamą. O co? O wyjazd do Londynu, oczywiście! Dziewczyna ucieka od matki i podczas biegu mdleje. Widzi jak jej matka zostaje zabita prze coś, czego ona nie potrafi określić. Gdy się budzi widzi chłopaka, który pyta się jej co widziała, ale ona milczy i biegnie odnaleźć miejsce, w którym, w jej wizji, matka została zamordowana. Ma nadzieję, że to tylko wyobraźnia, że to nie stało się naprawdę. Ale jednak się myli. Jej matka nie żyje. Kto albo co zabiło jej jej matkę? Czy to jej wina? Co to coś chcę od niej?

"Dlaczego dziewczyny sądzą, że uroda rozwiązuje każdy problem? Uroda stanowi przyczynę problemów."

    Gemma obwinia się o śmierć matki. Sądzi, że gdyby nie uciekła nic by się nie wydarzyło.
Jakiś czas po pogrzebie dziewczyna zaczyna uczęszczać do Akademii Spence. W okolicy budynku znajduje się jedynie kościół i obozowisko cyganów od, których dziewczęta mają trzymać się jak najdalej.
    Gemma zostaje współlokatorką Ann. Dziewczyna jest sierotą, a w szkole znalazła się dzięki stypendium. Jest uważana za brzydką i nie ma żadnych koleżanek.
    Później poznajemy dwie najpopularniejsze dziewczęta w Spence: Pippę i Felicty.
    To są właśnie nasze bohaterki.
    Każda z nich jest inna, każda z nich marzy o czymś innym. Co się stanie, gdy cztery zupełnie różne dziewczyny zacznie łączyć wspólna tajemnica?

"Nie potrafię wypowiedzieć ani jednego słowa. Tylko kiwam głową. Mówi się, że diabeł tkwi w szczegółach. To samo można powiedzieć o prawdzie. Odrzuć szczegóły, zostaw samo sedno i możesz na nim ukrzyżować każdego."

    Gemma znajduje tajemniczy pamiętnik, który należał do równie tajemniczej Mary Dowd. Mary piszę o swoich podróżach do między-świata, o swojej przyjaciółce Sarze, o Zakonie.
Szczerzę mówiąc wszystko w tej książce owiane jest tajemnicą. Większości spraw nie udaje nam się rozwikłać do samego końca. Niektórych rzeczy się domyślamy, a innych nie, co wydaje mi się wspaniałe. Libba Bray wie co zrobić, aby zaciekawić czytelnika!
    Pewnego dnia panna Moore, nauczycielka malarstwa, zabiera swoje uczennice do jaskini nieopodal Akademii, aby pokazać im starożytne malowidła. Kobieta mówi także o Zakonie czym zaciekawia bohaterki i czytelnika. Przez cały czas miałam wrażenie, że panna Moore coś ukrywa, że wie dużo więcej niż może się nam wydawać. Czy dowiedziałam się czegoś więcej o nauczycielce? Powiedzieć czy nie powiedzieć, oto jest pytanie. No dobra niech będzie! Nic a nic. I właśnie przez to panna Moore była jedną z najbardziej tajemniczych postaci.
    Przejdźmy dalej. Jaskinia staje się miejscem, w którym spotykają się Gemma, Ann, Pippa i Felicity. Nie, nie siedzą tam, aby organizować grzeczne przyjęcia z herbatką. Wręcz przeciwnie. Tam pokazują jakie są naprawdę. Piją, głośno się śmieją, nie są kulturalne, czyli są przeciwieństwem tego kim powinny być. Muszę przyznać, że bardzo podobało mi się ujawnienie prawdziwych oblicz dziewcząt.

"Nie, nie jestem [sama]. Jestem taka jak wszyscy na tym głupim, cholernym, zdumiewającym świecie. Niedoskonała. Nawet bardzo. Ale pełna nadziei. Nadal jestem sobą."

    Jeżeli ktoś liczy na romans to go w tej książce nie znajdzie. Jest tajemniczy (za dużo tego słowa w tej recenzji) Kartik, który próbuje, jak twierdzi, chronić Gemmę, ale oprócz pewnej wizji Gemmy związanej z chłopakiem nie ma nic więcej. Chyba, że za romans, można uznać wymuszone zaręczyny jednej z bohaterek ze starym, bogatym człowiekiem albo krótki romans innej bohaterek z jednym z cyganów.
    Jak dla mnie brak wszelkiego rodzaju romansu działa na plus, bo bardziej skupiamy się na przyjaźni dziewcząt, na między-świecie i na innych sprawach.


"[...] nie możemy cały czas żyć w świetle. Tyle światła, ile potrafisz, musisz zanieść ze sobą w ciemność."

    Przychodzi czas, gdy Gemma wyjawia przyjaciółką tajemnice swoich wizji i pokazuje im pamiętnik Mary Dowd, który staje się „świętą księgą”.
    Razem przenoszą się do między-świata, gdzie mogą urzeczywistnić swoje marzenia.
    Ann staje się ładna. Pippa spotyka rycerza na białym koniu – dosłownie! Gemma spotyka matkę, która opowiada jej o Zakonie i Kirke, stworzeniu, które ją zabiło. Felicity uczy się jak być odważna, dzięki pomocy łowczyni.
    Za każdym razem, gdy dziewczęta odwiedzały tajemniczą krainę miałam wrażenie, że coś jest w niej nie tak. Że ktoś tym wszystkim kieruje. Czy miałam racje? Dowiecie się tego z książki.

"Nie da się nigdy nikogo poznać do końca. Dlatego jest to jedna z najbardziej przerażających rzeczy - przyjmować kogoś na wiarę i nadzieja, że przyjmie nas tak samo. Jest to stan równowagi tak chwiejnej, że aż dziw, iż w ogóle się na to decydujemy."

    Uwielbiam to, gdy książka przenosi mnie w inne czasu. A wiktoriańska Anglia to w ogóle magia. To był wielki plus tej powieści.
    Tajemnice są sprawą dla których uwielbiam tę książkę. Prawie do końca nie wie się wszystkiego.
    Do tego mamy zaskakujące zaskoczenie. Kopara mi opadła jak przeczytałam o tym co się stało! Nigdy bym nie zgadła, że jedna z bohaterek tak postąpi. Musiałabym być jasnowidzem!

"My, dziewczęta, jesteśmy tylko lustrami, istniejemy jedynie po to, by ukazywać ich obraz, takimi, jakimi chcą się widzieć. Jesteśmy jak puste naczynia, wypłukane z własnych ambicji, potrzeb i opinii, czekające, aby je napełnić letnią wodą pełnej wdzięku uległości."

    Mimo czasów w jakich żyły dziewczęta były samowystarczalne, przynajmniej starały się takie być, co bardzo mi się podobało!
    Podsumowując „Mroczny sekret” to coś nowego, coś czego jeszcze nigdy wcześniej nie czytałam. Zachwyca swoim klimatem, barwnymi postaciami, tajemnicami i zaskoczeniami.
    Jest to książka idealna dla osób, które chcą oderwać się od rzeczywistości i przenieść się w czasy wiktoriańskiej Anglii, które nie szukają romansu tylko ciekawej historii.
    Dodajmy jeszcze, że mimo narracji trzecioosobowej bardzo dobrze poznajemy Gemmę, która jest pełna sarkazmu, co sprawia, że znajduje się wysoko na mojej liście ulubionych bohaterek.
    Napiszę także, że książka pełna jest zabawnych rozmów i sytuacji i zwariowanym pomysłów przyjaciółek.
    Ale... tak jest jakieś ale mimo tej wylewającej się z mojej recenzji doskonałości. Czegoś mi brakowało. Najśmieszniejsze jest to, że nie wiem czego! I chyba się nie dowiem. Po książce czułam niedosyt, ale czemu? Mnie nie pytajcie. Nie wiem!


Moja ocena: 9/10

__________________________________________________________________________________

poniedziałek, 4 marca 2013

"Delirium" Lauren Oliver



Mówili, że bez [miłości] będę szczęśliwa.
Mówili, że będę bezpieczna.
I zawsze im wierzyłam. Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło.
Teraz wolę zachorować i kochać choćby
przez ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie.

Dawniej wierzono, że [miłość] jest
najważniejszą rzeczą pod słońcem.
W imię [miłości] ludzie byli w stanie
zrobić wszystko, nawet zabić.

Potem wynaleziono lekarstwo na [miłość]...


    „Miłość jako choroba? Genialny pomysł!” - właśnie to pomyślałam, gdy pierwszy raz przeczytałam opis. Od razu miałam ochotę biec do sklepu i kupić „Delirium”. Los sprawił, że za książkę Lauren Oliver wzięłam się dopiero w czasie ferii. W międzyczasie przeczytałam wiele pochlebnych recenzji na jej temat i muszę przyznać, że przez nie, miałam jeszcze większą ochotę na zatracenie się w świecie, w którym miłość jest chorobą. Czy książka mnie zachwyciła? Dowiecie się tego za chwilę.

Ze wszystkich chorób najgorsze są te, które pozwalają człowiekowi wierzyć, że ma się dobrze” *

    Główną bohaterką i narratorką jest Lena Haloway. Dziewczyna mieszka w Portland z ciocią Carol, wujkiem Williamem i kuzynkami: Jenny i Grace. Matka Leny nie żyje. Popełniła samobójstwo. Remedium nie zadziałało, a ona nadal kochała swojego męża, mimo że go z nią nie było.
    Lena jest przekonana, że miłość to najgorsza choroba na świecie i chciałaby, aby zabieg odbył się jak najszybciej. Ale musi czekać. Do trzeciego września, do dnia swoich 18. urodzin. Czy to tak dużo czasu jak jej się wydaje? Czy zmieni zdanie na temat delirii?

Nie możesz być szczęśliwa, jeżeli czasami nie bywasz nieszczęśliwa.”*

    Świat, w którym żyje Lena jest pełen zakazów. Osoby niewyleczone mogą przebywać poza domem do godziny dziewiątej. Chłopcy i dziewczęta uczęszczają do osobnych szkół, nie mogą spotykać się ze sobą, bo to grozi wcześniejszym zastosowaniem remedium, co może nieść za sobą straszne konsekwencje. Nie można publicznie okazywać uczuć. Nie można czytać, tego co się chce, nie można słuchać muzyki jakiej się chcę. Słowo: „miłość”, także jest zakazane. Mówiąc prościej, trzeba przestrzegać zasad narzuconych przez władze. W Księdze SZZ znajduje się wszytko co mieszkaniec Ameryki powinien wiedzieć.
    Przeciwieństwem Portland lub innych miast w USA jest Głusza. Miejsce oddzielone siatką znajdującą się pod napięciem, gdzie mieszkają tzw. Odmieńcy. Mimo że władza zapewnia,że wszyscy zginęli podczas tzw. blitzu to i tak ludzie domyślają się, że mieszkańcy Głuszy nadal żyją. Odmieńcy tworzą ruch oporu, który chce przywrócić wolność i znieść remedium.
    Miłość – najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija.”*

    Najlepszą przyjaciółką Leny jest Hana. Blond włosa piękność. Hana w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki pochodzi z zamożnej rodziny. Hana lubi ryzyko i nienawidzi ograniczeń. Ale czy gdy nadarzy się okazja, żeby zmienić swoje życie Hana wykorzysta okazje?
   Pasją dziewcząt jest bieganie.
   Kolejnym ważnym bohaterem „Delirium” jest Alex. Chłopak, którego Lena widzi po raz pierwszy podczas swojej ewaluacji. Później spotyka go razem z Haną podczas biegu. Mimo że Lena za wszelką cenę stara się go ignorować i unikać, coś ją w nim intryguje. Myśli, że skoro jest wyleczony to nic jej nie grozi. Ale Alex ukrywa coś przed Leną. Jak dziewczyna zareaguje, gdy dowie się prawdy? Co zrobi, gdy amor deliria nervosa nią zawładnie? Tego dowiecie się z książki.

Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą.”*

    Czytając nie mogłam wyjść z podziwu dla autorki, która pisze po prostu cudownie. Do tej pory nie mogę zrozumieć, że można tak „wyprać” komuś mózg. Jest to dla mnie, wręcz niewyobrażalne! Ale nawet we współczesnym świecie tak się dzieje. Ulegamy manipulacji. Jak to mówią kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą.

WKI to Wydział Kontroli Informacji (albo, według prześmiewców takich jak Hana, Wydział Kompletnych Idiotów lub Wydział Karygodnej Indoktrynacji)”*

    Zakończenie jest po prostu wzruszające. Choć myślałam wielokrotnie nad tym jak mogłaby się skończyć historia opowiedziana w „Delirium”, to tego się nie spodziewałam. Nie spodziewałam się, że Lena postąpi tak jak postąpiła, że Alex zrobi to co zrobił, że starsza siostra Rachel będzie tak obojętna na losy siostry.
    Książka jest pełna zaskoczeń. Ale największym zaskoczeniem było to co stało się z matką Leny. Czy rzeczywiście popełniła samobójstwo, tak jak mówiono Lenie?

Wolę umrzeć na własnych warunkach, niż żyć na ich.” *

    Lauren Oliver odwaliła kawał dobrej roboty. Sposób, w jaki opisuje świat jest po prostu wspaniały. To jak pokazuje nam zmianę nastawienia Leny do miłości jest cudowny. Nie dzieje się to ani za szybko, ani za wolno.
Ktoś mógłby pomyśleć, że „Delirium” jest książką tylko o miłości. Ale to nie prawda. Jest o czymś więcej. Sama do końca nie wiem o czym. Trzeba przeczytać „Delirium”, aby dowiedzieć się o czym,dla mnie, jest ta książka. Bo dla każdego z nas może być o czymś innym.
    Lauren Oliver tą powieścią skradła moje serce. Zachorowałam na amor deliria nervosa do tej książki, do tej autorki. I wy też zachorujecie, od tego nie ma ucieczki.

Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?”

    Odpowiem krótko. Zdecydowanie nie.
    Jeżeli przed przeczytaniem „Delirium” mieliście jakieś wątpliwości, to po lekturze nie będziecie mieli żadnych. Bo co to za świat, gdzie śmierć najbliższych nie robi na tobie największego wrażenia, gdzie przyjaciele nie są nikim ważnym, gdzie twoje hobby nie daje ci już radości? Życie bez uczuć to nie życie.

Moja ocena : 10/10

    *Cytat z „Delirium”


    ___________________________________________
    Internet odmawiał posłuszeństwa, ale udało się wstawić :D