poniedziałek, 24 listopada 2014

Słowem wyjaśnienia...


   Jak widać nic nie pojawiło się na blogu od ponad miesiąca. Niestety, a jakiś czas będę musiała zawiesić bloga. Tym postem chciałabym po części wytłumaczyć zaistniałą sytuacje. Po pierwsze i najważniejsze: nie porzucam blogowania, na pewno do tego wrócę, nie wiem jeszcze kiedy, ale podejrzewam, że stanie się to podczas przerwy świątecznej albo po Nowym Roku. W trakcie świąt postaram jak najszybciej uporać się z "Lalką" Bolesława Prusa i zająć się innymi książkami, które zaniedbałam bardzo od początku roku szkolnego, ponieważ moja uwaga skupiła się na lekturach. Na początku roku szkolnego myślałam, że uda mi się pogodzić szkołę z blogowaniem, ale jak widać nie udało mi się. W święta planuje zmienić wygląd bloga, przeczytać książki zalegające na półkach, napisać recenzje tylu książek ilu się da i zostawić kilka na zapas a od nowego roku zapisać się do kilku wyzwań. Spodziewajcie się mojego powrotu na początku stycznia, najpierw muszę sobie wszystko uporządkować. Mam nadzieję, że ktoś będzie czekał na mój powrót :)

   Jak na razie skupiam się na szkole, mogę Wam też zdradzić, że zaczynam nowy projekt związany z opowiadaniem i jeżeli efekty mojej pracy mi się spodobają to możecie spodziewać się bloga z opowiadaniem, dystopijny świat, walka, trochę romansu i tajemnicy - mam nadzieję, że mi się uda. Ktoś byłby chętny do przeczytania? ;>


   Jeżeli ktoś w czasie mojej oficjalnej nieobecności tutaj chciałby się ze mną skontaktować lub o coś zapytać to może pytać:
- w komentarzu pod tym postem
- na ASKU
- na moim fanpage'u na FACEBOOK'u
- może wysłać do mnie maila na adres: carrie@wp.pl


Bardzo gorąco Was pozdrawiam! Trzymajcie kciuki za to, żeby udało mi się powrócić do blogowania :)

A tak przy okazji zapraszam wszystkich do zapisania się do Blogowego Klubu Książki! Aktualnie wybierana jest książka, którą będziemy czytali w grudniu :)

niedziela, 12 października 2014

"Przygody Don Kichota" Miguel de Cervantes

 

"Don Kichot z La Manczy zwany także Rycerzem Ponurego Oblicza to pięćdziesięcioletni szlachcic, który pod wpływem literatury rycerskiej postanawia zostać błędnym rycerzem. Wraz ze swym koniem Rosynantem wyrusza w drogę. Towarzyszy mu wierny giermek Sancho Pansa. Wzorem literackich bohaterów Don Kichot wybiera damę swojego serca, którą nazywa Dulcyneą.
Podczas swych podróży Don Kichot przeżywa niezwykłą ilość przygód, których zresztą wypatruje na każdym kroku. Każda z nich jest jakby osobną historią." 






   Od razu zaznaczam, że nie czytałam całości opowieści o Don Kichocie, czytałam część jego przygód, które były w książce, której okładkę prezentuje w tym poście. „Przygody...” były moją lekturą, mieliśmy poznać samą postać Błędnego Rycerza i kilka jego przygód, bo może „Don Kichot” przyda nam się na maturze.

"Zważcie jegomość – odparł Sanczo Pansa – że to, co tam się ukazuje, to nie żadne olbrzymy, ino wiatraki."

   Mimo że "Przygody..." to powieść z początku XVIII wieku to język jest prosty i zrozumiały, nie wiem czy to zasługa tłumacza czy autora, ale to nie zmienia faktu, że książkę czyta się szybko i przyjemnie.
   O Don Kichocie nie czyta się tylko szybko, ale też z ciągłym uśmiechem na ustach. Nie da nie uśmiechać się albo nie śmiać, czytając o absurdalnym zachowaniu Błędnego Rycerza. Jego wyobraźnia czasami może zaskoczyć, i to bardzo.

 "Nie bogactwa czynią człowieka szczęśliwym, ale dobre ich użycie."

   Bohaterowie są bardzo charakterystyczni. Sama postać Don Kichota ma tyle cech, że ciężko by było o nich napisać. Rycerz Posępnego Oblicza z naszego punktu widzenia robi rzeczy bardzo nielogiczne, ale z jego punktu widzenia wszystko co ma miejsce dzieje się naprawdę. To, że wiatraki są olbrzymami jest dla niego oczywiste! Don Kichot żyje w urojeniu, świecie, który sam sobie stworzył, w którym chciałby żyć. On nie pasuje do swoich czasów, gdzie rycerz nie jest już tak ważną osobą.
   Sanczo Pansa, czyli giermek Don Kichota jest równie zabawny jak jego pan. Jest zabawny w swojej naiwności i głupocie. No, bo w końcu wie co się naprawdę dzieje i zamiast zostawić rycerza i wrócić do domu to podróżuje z nim nadal i zaczyna wierzyć w jego wyobrażenia.
    
"Piękność w kobiecie uczciwej jest jak ogień daleki albo ostry miecz; ani ogień nie pali, ani miecz nie rani tego, kto się nie zbliży."

   Nie myślałam, ze "Przygody Don Kichota" tak bardzo mi się spodobają! Myślałam, że odbębnię to co muszę i będzie po sprawię, ale bardzo dobrze bawiłam się czytając o wspaniałych przygodach Błędnego Rycerza. Jeżeli macie trochę czasu i chcecie przeczytać coś lekkiego, zagłębić się w świecie fantazji to przeczytajcie kilka przygód rycerza z La Manczy, naprawdę warto, w szczególności po ciężkim dniu. Don Kichot zdecydowanie pokazuje jak silna jest wyobraźnia.  

Moja ocena: 8/10
_________________________________________________________________________
Króciutka opinia, bo tylko po części poznałam Don Kichota. Wracam i myślę, że tym razem już na stałe. Następna recenzja będzie o "Podróży ludzi Księgi" Tokarczuk, czyli o kolejnej lekturze. Później najprawdopodobniej pojawi się opinia o "Studium w szkarłacie" Conana Doyle'a :) Planuje w tym miesiącu wprowadzić nowy cykl, ale zobaczymy jak to wyjdzie, bo mam miesiąc wypełniony sprawdzianami, nauczyciele nie wiedzą już gdzie mają nam je wciskać :)

piątek, 19 września 2014

"Złodziejka książek" Markus Zusak



 "Liesel Meminger swoją pierwszą książkę kradnie podczas pogrzebu młodszego brata. To dzięki „Podręcznikowi grabarza” uczy się czytać i odkrywa moc słów. Później przyjdzie czas na kolejne książki: płonące na stosach nazistów, ukryte w biblioteczce żony burmistrza i wreszcie te własnoręcznie napisane… Ale Liesel żyje w niebezpiecznych czasach. Kiedy jej przybrana rodzina udziela schronienia Żydowi, świat dziewczynki zmienia się na zawsze…"






 
"Zabił się, bo kochał życie."

   "Złodziejkę książek" miałam w planach, bo słyszałam, że to cudowna książka, ale cały czas odkładałam lekturę "Złodziejki..." i w końcu dzięki BKK sięgnęłam po tę pozycje. Ci, którzy dyskutowali na temat książki Zusaka w Blogowym Klubie Książki znają moją opinię na temat książki, dla pozostałych mam recenzje.

   Mimo że język jest zwyczajny i prosty pokochałam styl Zusaka. To jak pisze jest po prostu magiczne! Nie mogłam oderwać się od "Złodziejki..." i to nie tylko zasługa historii, która złapała mnie w swoje sidła, ale też języka. Historia mnie złapała a język sprawił, że nie chciałam uciekać.

"Drobna uwaga. Na pewno umrzecie."

   Książka jest jedyna w swoim rodzaju dzięki narracji, którą prowadzi Śmierć. Nie to nie jest pomyłka, nie nie kłamię i nie robię sobie żartów. Historię Liesel opowiada Śmierć we własnej osobie. Śmierć, która jest barziej ludzka niż mogłoby się wydawać, Śmierć, która opowiada o tym co robi, Śmierć, która w opowiadanej przez siebie historii lubi zdradzać dalszą fabułę, Śmierć, która jest szczera do bólu.
   Nigdy nie sądziłam, że historia dziewczynki młodszej ode mnie może mnie tak zaciekawić. Zwykle sceptycznie podchodzę do powieści, w których bohaterami są dzieci, ale Liesel była inna, była wyjątkowa. Zmieniła ją sytuacja, w której się znalazła. W trakcie czytania nie myślałam ile Liesel ma lat, czasami miałam wrażenie, że jest dorosła. Uwielbiam Liesel za jej miłość do książek, za jej wrażliwość i stosunek do innych ludzi.
   W "Złodziejce książek" jest cała masa bohaterów, których z łatwością można polubić. Zusak pokazał, że nie każdy Niemiec był złym nazistą, pokazał zwykłych ludzi, którzy po prostu chcieli przetrwać. Hans i Rosa byli najwspanialszymi rodzicami zastępczymi dla Liesel. Hans kochający i czuły ujął mnie od razu, do Rosy musiałam się przekonać, bo z początku myślałam, że będzie okropną kobietą, ale okazała się czułą kobietą, która swoje uczucia okazywała inaczej.
   Rudy, który był wspaniałym przyjacielem Liesel, marzycielem i chłopcem, który zasługiwał na więcej. Max, który ujął mnie swoim spokojem i bezwarunkową przyjaźnią.

"Z nieznanych mi powodów umierający zawsze zadają pytania, na które znają odpowiedź. Może dlatego, że przed śmiercią muszą się upewnić, że jednak mieli rację."

    Po "Złodziejce książek" spodziewałam się czegoś innego, w sumie nawet nie wiem czego, może myślałam, że Liesel będzie kradła książki inaczej niż to robiła, może myślałam, że książka nie poruszy mnie, tak jako to zrobiła. 
   Pokochałam Leisel i jej historię, Zusak pozwolił mi spojrzeć inaczej na drugą wojnę światową. Autor dostarczył mi wielu wzruszeń, szczęścia i smutku za co bardzo mu dziękuję. "Złodziejka książek" to książka wyjątkowa, którą powinno przeczytaj jak najwięcej osób.


Moja ocena:10/10

Książka została przeczytana w ramach Blogowego Klubu książki i wyzwania Rekord 2014

__________________________________________
Słowem wyjaśnienia...
Nie było mnie długo w blogsferze, ale to nie dlatego, że zawieszam bloga lub z niego rezygnuje, ale w zeszłym tygodniu stało się coś co sprawiło, że nie miałam głowy do bloga, nie będę pisała o co chodzi, zachowam to do siebie, mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
Mam nadzieję, że teraz regularnie uda mi się dodawać posty i czytać jak najwięcej, bo we wrześniu jest bardzo krucho z czytaniem u mnie, ale zobaczymy jak zakończy się ten miesiąc. Mam plan wprowadzenia nowego cyklu, ale zobaczymy jak to wyjdzie. Zapraszam do zapisania się do wyzwania "Lektury nie gryzą", zaniedbałam to wyzwanie, ale teraz zacznę je bardziej promować. Zapraszam też na mojego tumblra, nie jestem tam super aktywna, ale od czasu do czasu coś dodam lub zdrebloguje :)
Są tutaj jacyś kibicie siatkówki? Kto kibicuje naszym? Grają wspaniale, co tutaj dużo pisać zasługują na złoto i tyle! Jutro mecz z Niemcami, do boju Polacy!

piątek, 5 września 2014

Podsumowanie sierpnia


   Powinnam się wstydzić, bo przeczytałam tak mało, ale wakacje to wakacje, a większość czasu spędziłam ze znajomymi niż na czytaniu książek, tak wyszło. Bardzo nie żałuję, bo był to świetny czas.
   No, ale wakacje się skończyły, zaczął się nowy rok szkolny a z nim nowe wyzwania. Zaczynam właśnie drugą klasę liceum, więc zaczynam rozszerzenia z trzech wiodących przedmiotów. Mój rocznik jest drugim, który będzie szedł z nowymi zasadami. Nie powiem, że wizja 8. godzin polskiego i 7. godzin historii, 3. godzin wosu tygodniowo mnie nie przeraża, bo przeraża, i to bardzo. Tym bardziej, że nauczyciele, którzy mnie uczą należą do najbardziej wymagających w mojej szkole. Do tego dochodzi olimpiada z polskiego, więc nie wiem jak będzie wyglądała sprawa z blogiem. Na pewno pojawi się recenzja "Złodziejki książek". Postaram się czytać jak najwięcej, ale z czasem będzie krucho, niemal codziennie powrót do domu po godzinie 16., w tym miesiącu muszę przeczytać trzy lektury a jedną zacząć, dodatkowo mam lektury na olimpiadę, pisanie pracy, prace domowe i codzienna nauka, więc posty najprawdopodobniej będę przygotowywała w weekendy i ustawiała czas publikacji z góry. Zobaczymy jak to będzie :)
   Blogowy Klub Książki będzie prowadzony normalnie, także nie macie się o co martwić :)
   A jak zapowiada się Wasz rok szkolny? Do której klasy idziecie? U Was też będzie taka rzeźnia, jak u mnie?

Przeczytane:
  • "Gra o tron" George R. R. Martin (126 stron)
  • "Wielki Błękit" Veronica Rossi
  • "Złodziejka książek" Markus Zusak
  • "Zwłoki Mickiewicza. Próba nekrografii poety" Stanisław Rosiek (142 strony)
W sumie: 1132 stron

Recenzje: 2
Wyzwania:
  • Rekord 2014: 3
  • Dystopia 2014: 1
  • Serie na starci: 1
  • Klucznik: + 1 pkt.
STOSIK



Stosik sierpniowy nie prezentuje się jakoś okazale, ale i tak nie wiem kiedy przeczytam książki w nim zawarte :) Na samej górze jest kontynuacja "Gry o tron", czyli "Starcie królów" Georga R. R. Martina, które jakimś cudem udało mi się zdobyć w bibliotece. Następnie mamy "Wielki Błękit" Veroniki Rossi, który powinien być w stosiku lipcowym, ale był sam, więc nie wstawiałam zdjęcia. Ostatnia jest książka autorstwa Alexandry Bracken "Nigdy nie gasną", pierwszej części jeszcze nie przeczytałam, ale książka była z rabatem, więc jak mogłam nie kupić? ;>

Na koniec zapraszam wszystkich do zapisania się do wyzwania "Lektury nie gryzą"
Więcej informacji TUTAJ :)

wtorek, 2 września 2014

"Lektury nie gryzą" - autorskie wyzwanie czytelnicze, zapisy i regulamin

Kilka osób stwierdziło, że stworzenie wyzwania związanego z czytaniem lektur to ciekawy pomysł. Spróbujemy z tym wyzwaniem zobaczymy jak wyjdzie :)


Prosiłabym o wklejenie tego baneru na Wasze blogi :) 

Wyzwanie będzie nosiło nazwę: "Lektury nie gryzą", za wymyślenie nazwy dziękuję bardzo pewnej pomocnej osóbce. Mowa tutaj o Lustrze rzeczywistości! Dziękuję bardzo za wymyślenie nazwy, jest idealna :)
  • wyzwanie trwa od 01.09.14r. do 26.06.15r., czyli przez rok szkolny 2014/2015
  • do wyzwania może dołączyć każdy
  • można dołączyć w każdej chwili
  • Wy decydujecie ile lektur przeczytacie i ile zrecenzujecie
  • należy stworzyć post/podstronę na blogu, w którym wypiszecie wszystkie lektury obowiązkowe na rok 2014/2015, w tym poście będziecie skreślać lektury przeczytane i wklejać linki do lektur, które zrecenzowaliście na blogu, np.:
            "Mistrz i Małgorzata" Michaił Bułhakow RECENZJA 
  • w trakcie miesiąca lub pod koniec tego okresu podsyłacie mi linki do recenzji lektur, które zdecydowaliście się zrecenzować, a pod koniec miesiąca podajecie mi liczbę lektur przeczytanych, czyli jeżeli informujecie mnie o postępach pod koniec miesiąca to powinno wyglądać to tak:
Przeczytane: 2, Zrecenzowane: 1 + link
  • podsumowanie będzie pojawiało się na początku każdego miesiąca 
  • dlaczego jest podział na przeczytane i zrecenzowane? Niektóre lektury trudno jest zrecenzować, np. mi ciężko by było zrecenzować dramat, ale postaram podjąć się takie wyzwanie
  • gdy stworzycie post lub podstronę na blogu z listą lektur to podeślijcie mi link w tym poście
  • jeżeli chcecie możecie podać klasę, w której jesteście, będziemy mogli porównać lektury :)
  • ci, którzy biorą udział w olimpiadzie z polskiego mogą dodać także lektury na olimpiadę
  • wyzwanie ma być motywacją do czytania lektur
  • nie w każdym miesiącu trzeba podawać wyniki, bo nie w każdym miesiącu są lektury, przynajmniej do pierwszej klasy liceum, włącznie
To na ten moment tyle :) Pytania? Pytajcie :D

niedziela, 31 sierpnia 2014

"Wielki Błękit" Veronica Rossi

"Aria i Perry są o krok od Wielkiego Błękitu – miejsca, gdzie nie ma eteru i niebo nie płonie. By się tam znaleźć, muszą uwolnić porwanego Cindera, bo tylko z nim przedostaną się na drugą stronę eterowej ściany.
Czy Osadniczka i Dzikus zdołają skłonić do współpracy skłócone od stuleci plemiona, zanim nieokiełznany żywioł pochłonie ich świat? Czy znajdą szczęście pod czystym niebem?
„Wielki Błękit” to ostatni tom oszałamiającej trylogii Veroniki Rossi. Autorka stworzyła niezwykły, pełen okrucieństwa i piękna świat – niczym z najlepszych powieści fantasy i science fiction.
Zanurz się w eterycznej historii, pokochasz ją od pierwszej strony."

Źródło



   Na finał trylogii Veroniki Rossi czekałam ponad pół roku i gdy książka trafiła w moje łapki jak najszybciej zabrałam się za czytanie. Dwie poprzednie części wysoko postawiły poprzeczkę i miałam nadzieję, że "Wielki Błękit" sprosta moim oczekiwaniom. Już na początku mogę wyznać, że pani Rossi spisała się doskonale, zwieńczając swoją trylogię pełnym akcji i emocji zakończeniem.

"Wszyscy jesteśmy zdolni do strasznych rzeczy, Soren. Ale możemy naprawiać swoje błędy [...] Muszę w to wierzyć. W przeciwnym razie co nam zostanie?"

   Jakie słowo idealnie opisuje "Wielki Błękit? Akcja! Podczas czytania nie ma dłuższego momentu odpoczynku, co chwilę coś się dzieje, następują kolejne zwroty akcji. Na szczęście autorka dała swoim bohaterom trochę odetchnąć i zaserwowała im kilka chwil w spokoju i samotności.
    Prosty i lekki styl Rossi tylko umilał mi lekturę. Książkę przeczytałam w ekspresowym tempie, nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do końca. Autorka świetnie poradziła sobie z opisywaniem uczuć, niepewność, strach, miłość - bardzo dobrze oddała wszystkie te odczucia.
 
"- Próbowałem ci powiedzieć - wyszeptał - że widzę cię wszędzie. Nie istnieje słowo, które by do ciebie pasowało, bo jesteś dla mnie wszystkim."

   Uwielbiam bohaterów trylogii "Przez burzę ognia"! Aria nie jest bohaterką, która będzie chowała się za plecami mężczyzn lub unikała konfrontacji. Dziewczyna bierze sprawy w swoje ręce i to w niej lubię. Mogę zdradzić, że autorka rozwiązała pewną sprawę związaną z przeszłością Arii. Bohaterka razem z Perrym tworzą bardzo graną i uroczą parę. Mimo że główny męski bohater nie porwał mnie za bardzo, polubiłam go, w szczególności za odwagę.
   Postacią, którą uwielbiam jest Roar. Chłopak w ostatnich tomach przeszedł dużo i przechodzi małe załamanie, ale nadal jest tym samym opiekuńczym i sarkastycznym chłopakiem. Jego potyczki słowne z Sorenem nie raz doprowadzały mnie do śmiechu!

"- Przyglądała mi się, kiedy przebieraliśmy się w mundury.
- Przyglądała ci się, bo masz posturę byka.
Soren zaśmiał się nerwowo.
- Myślisz, że to dobrze?
- Może i byłoby dobrze, gdyby była krową."
 
   Zakończenie podobało mi się, w szczególności ostatnie zdanie. Może autorka zapomniała o czymś powiedzieć, ale nie obchodzi mnie to, bo ostatnie strony były tak piękne, że zapomniałam o wszystkich pytaniach w mojej głowie.
   Autorka wiele razy mnie wzruszyła, zaskoczyła, rozśmieszyła, sprawiła, że cieszyłam się jak głupia lub byłam przygnębiona. Bardzo dziękuję Veronice Rossi za wszystkie emocje podczas czytania, za wspaniałych bohaterów, za cudowny, ale przerażający świat, za trzy tomy wspaniałych przeżyć. Będę polecała trylogię "Przez burzę ognia" każdemu, bo to ciekawa i warta uwagi historia.

Moja ocena: 9/10

Książka została przeczytana w ramach wyzwań: Rekord 2014, Dystopia 2014

sobota, 23 sierpnia 2014

My first book - moja pierwsza książka

  

Do tej ciekawej zabawy nominowała mnie Marzenka P. z bloga Biblioteczka Zienki. Bardzo dziękuję Ci za zaproszenie! Łatwo nie będzie, ale zobaczymy co z tego wyjdzie! :D

1. Pierwsza lektura
Pierwszą lekturą były "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren albo "Akademia pana Kleksa" Jana Brzechwy. Pierwsze dwie książki, które przyszły mi do głowy :)

2. Pierwsza książka, którą pokochałam
Tutaj znowu pojawią się "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren, ukochana lektura. 

3. Pierwsza książka, którą znienawidziłam
Zdecydowanie "O krasnoludkach i sierotce Marysi'" Marii Konopnickiej, męczyłam się przy tej książce bardzo. O ile się nie mylę to nawet ze łzami w oczach żaliłam się rodzicom, że nic nie rozumiem, bo jest pisana okropnym językiem. Nie przepadałam też za "W pustyni i w puszczy" Sienkiewicza, bardzo mnie nudziła.

4. Pierwsza książka, którą sama kupiłam
Książki kupuje od niedawna, od początku zdobywania lektur zapisuje sobie, w którym miesiącu kupuję nową książkę, tak więc z całą pewnością mogę napisać, że po raz pierwszy za własne pieniądze kupiłam "Rebelianta" Marie Lu i był to bardzo udany zakup :)

5. Pierwsza książka, którą pożyczyłam
Od kogoś to była któraś z części "Akademii wampirów" Richelle Mead, bodajże "W szponach mrozu", a komuś "Rebelianta" Marie Lu.

6. Pierwsza książka, którą sprzedałam
Nie sprzedałam jeszcze żadnej książki i na razie nie planuje :)

7. Pierwsza książka, którą zrecenzowałam
Moją pierwszą recenzją na blogu była recenzja "Akademii wampirów" Richelle Mead, chociaż nie jestem pewna czy tę opinię można nazwać recenzją, więcej w niej opisu niż moich odczuć, ale była pierwsza na blogu.

8. Pierwsza nieskończona książka
Chyba "Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery. Tyle osób się zachwyca historią Ani, a mi ona jakoś nie podeszła. Porzuciłam książkę w połowie.

9. Pierwsza książka, która doprowadziła mnie od łez
Nie pamiętam, naprawdę. Może "Kosogłos", nie pamiętam czy tylko się wzruszałam czy też płakałam. Na pewno płakałam przy "Mechanicznej księżniczne Cassandry Clare, ale ją czytałam niedawno. Dziura w pamięci i tyle! 

10. Pierwsza książka, której ekranizację obejrzałam
Najpewniej był to "Harry Potter", książki przeczytałam dopiero niedawno, ale filmy o Harrym uwielbiałam, gdy zaczynałam moją przygodę z młodym czarodziejem pewnie nawet nie wiedziałam, że film jest na podstawie książki :)

11. Pierwsza seria, którą przeczytałam
Nie mam pojęcia, jedyne co mi się kojarzy to seria "Akademii wampirów" Richelle Mead, ta seria jest najbardziej prawdopodobna.

12. Pierwsza książka, którą pamiętam z dzieciństwa
"Czerwony kapturek", "Kopciuszek", "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków", inne bajki i baśnie, które tata czytał mi i siostrze.
 
13. Pierwsza książka na której wydanie czekałam
Chyba będzie to "Requiem" Lauren Oliver.

14. Pierwsza książka, do której świata chciałabym się przenieść
Seria "Dary Anioła" Cassandry Clare. Idris, Instytut - te miejsca sprawiły, że zakochałam się w serii Clare :)
No a w dzieciństwie pewnie chciałabym się przenieść do Bullerbyn lub Akademii Pana Kleksa :)
15. Pierwsza książka, która spowodowała, że zakochałam się w czytaniu
Od "Miasta szkła" Cassandry Clare zaczęło się moje czytanie na serio, więc to ta książka spowodowała, że zakochałam się w czytaniu. Tak, czytałam nie w tej kolejności co trzeba, takie moje początki czytania nałogowego :) Byłam nieświadoma, że to trzeci tom, nie sprawdziłam tego nigdzie, ale zaczęłam serię od początku, gdy zorientowałam się co zrobiłam :)

Do przypomnienia sobie swoich pierwszych lektur zapraszam:
Lustro Rzeczywistości 
recenzje ami.
Wonderland OfBook
Stellę Agę
i każdego kto będzie miał ochotę :)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Wymarzone Czytadełko + pytanie




Do tej niezwykłej blogowej zabawy zaprosiła mnie Griffin z bloga Ulubione Griffin, której bardzo, bardzo dziękuję za zaproszenie! Bardzo dawno zostałam nominowana, ale jakoś nie miałam czasu, żeby odpowiedzieć na pytania. W opisaniu mojego wymarzonego czytadełka pomogą mi pytania, za które jestem bardzo wdzięczna, bo bez nich pisałabym i pisała a tak skupie się na konkretnych aspektach wymarzonej książki: 

1. Jaki tytuł nosiłaby Twoja wymarzona książka? 
(nie musicie podawać konkretów - możecie napisać co musiałby w sobie zawierać, aby od razu przykuł Waszą uwagę)
Nie za długi, nie za krótki, zawierający dwa lub trzy słowa. Chwytliwy i łatwy do zapamiętania!

2. Do jakiego gatunku literackiego można by ją zaliczyć?
(a może wymykałaby się wszelkim klasyfikacjom?)
Na pewno nie byłby to jeden gatunek! Jeden gatunek jest nudny, o wiele lepsze są mieszanki. Dystopijny świat z wątkiem kryminalnym i szczyptą romansu lub fantasy, z księżniczką, smokami i magami, może siły magiczne walczące z ludźmi?

3. Do stylu pisarskiego jakich autorów mogłabyś przyrównać formę treści w tej książce?
Umiejętność tworzenia postaci od Cassandry Clare, od Johna Flanagana umiejętność tworzenia przyjaźni między bohaterami, piękne opisy uczuć i sytuacji to brać tylko od Lauren Oliver, prostota przekazu od Johna Greena, umiejętność tworzenia zaskakujących sytuacji od Suzanne Collins.


4. Gdzie miałaby się toczyć akcja książki?
(świat realny a może wymyślony?)
Pozornie idealne państwo, które jest zepsute od środka, jeżeli chodzi o dystopię, a co do fantasy to jakieś średniowieczne królestwo!

5. Kto byłby jej głównym bohaterem?
(kobieta, mężczyzna, potwór z bagien?)
Silna, zdeterminowana, znająca swoje cele kobieta. Żadnego mazania się po kątach, chowania się za plecami mężczyzn, takie bohaterki są nudne i irytujące. Wrażliwa, ale nie płacząca z byle powodu, troszcząca się o bliskich i potrafiąca wyrażać swoją opinię.

6. Na czym opierałby się wątek przewodni?
(miłość, śmierć, zemsta? etc.)
Dystopijne książki mają to do siebie, że opowiadają o dążeniu do wolności o tym też by była moja wymarzona dystopia, tym rządzi się ten gatunek. A co do mojej drugiej propozycji to wojna, w końcu siły magiczne kontra ludzie!

7. Książka posiadałaby szczęśliwe zakończenie czy też nie?
Lubię zakończenia szczęśliwe i smutne. Ważne, żeby koniec książki był realistyczny, żebym po skończeniu lektury czuła, że to właśnie tak ta historia powinna się skończyć.

8. Napisana byłaby prostym językiem czy może treść kryłaby symbolizm i szczyptę filozofii?
Wszystkiego po trochu :) Prosty, zrozumiały język, ale mający w sobie coś pięknego, coś co sprawia, że chce się czytać dalej i dalej. Trochę filozofii i złotych myśli nie zaszkodzi, w końcu książki mają też uczyć. Uwielbiam w niektórych książkach to, że pozwalają mi zatrzymać się na chwilę i zastanowić się nad wypowiedzianymi przez bohatera słowami.

9. Co prezentowałaby okładka?
W przypadku dystopii ruiny jakiegoś miasta, flaga państwa, które rebelianci chcą obalić poplamiona krwią, postać stojąca tyłem do czytelnika a przodem do zniszczonego miasta. A co do fantasy to zamek oblegany przez wojska magiczne, smok w tle, łucznicy stojący na murach, nie mam za bardzo pomysłu co do drugiej okładki :)

10. A może już odnalazłaś/odnalazłeś wymarzone czytadełko?
Jeszcze nie znalazłam. Musiałabym zrobić mieszankę kilku książek, aby uzyskać wymarzone czytadełko :)

 Do zabawy zapraszam każdą osobę, która przeczytała ten post a w szczególności: 
Marzenkę P. z Biblioteczki Zienki
Nalę z Szelestem
Czekam na Wasze odpowiedzi! :3

PYTANIE

   Rok szkolny zbliża się wielkimi krokami, a z nim lektury szkolne, za którymi przepada niewiele osób.
   Jako, że jestem w klasie z rozszerzonym polskim i myślę o maturze z polskiego lektur mam od groma, ale nie mam motywacji do ich czytania, no bo kto lubi czytać coś co jest narzucone? Dlatego wpadł mi do głowy pewien pomysł.
   Po tym krótkim wstępie zmierzam do sedna sprawy, co myślicie o stworzeniu wyzwania o roboczym tytule "Czytamy lektury szkolne"? Ktoś byłby zainteresowany udziałem? Myślę, że takie wyzwanie może być niezłą motywacją do czytania lektur. Piszcie są sądzicie, a jak pomysł się Wam spodoba to podam dalsze szczegóły.
   P.S. Jeżeli mielibyście pomysł na nazwę wyzwania to piszcie śmiało :)


Zapraszam do polubienia fanpage'a i do do zadawania pytań na asku :)

wtorek, 12 sierpnia 2014

"Gra o tron" George R. R. Martin


"W Zachodnich Krainach o ośmiu tysiącach lat zapisanej historii widmo wojen i katastrofy nieustannie
wisi nad ludźmi. Zbliża się zima, lodowate wichry wieją z północy, gdzie schroniły się wyparte przez ludzi pradawne rasy i starzy bogowie.
Zbuntowani władcy na szczęście pokonali szalonego Smoczego Króla, Aerysa Targaryena, zasiadającego na Żelaznym Tronie Zachodnich
Krain, lecz obalony władca pozostawił po sobie potomstwo, równie szalone jak on sam.
Tron objął Robert - najznamienitszy z buntowników. Minęły już lata pokoju i oto możnowładcy zaczynają grę o tron..."





  
   O "Grze o tron" słyszał chyba każdy, za serial chciałam się zabrać od dawna a na książkę polowałam od miesięcy, bo w mojej bibliotece jest tylko jeden egzemplarz i przez cały czas był w obiegu. W końcu udało mi się wypożyczyć dzieło Martina, które czytałam, oglądając w tym samym czasie pierwszy sezon serialu. I muszę Wam wyznać, że dzięki serialowi bardziej połapałam się kto jest kim, bo postaci jest cała masa. Gdy nie mogłam skojarzyć kim jest jakaś osoba udawało mi się skojarzyć ją z grającym go aktorem i wtedy już wszystko wiedziałam. Oglądanie serialu przed czytaniem w tym przypadku okazało się zbawienne, bo z zapamiętywanie postaci jest duży problem.


"W grze o tron zwycięża się albo umiera. Nie ma ziemi niczyjej."

   "Gra o tron" z początku troszkę mnie znudziła, niewiele się działo, ale z czasem jak akcja zaczęła się rozwijać to z coraz większym zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów.
    Jako, że styl Martina jest prosty i przystępny "Grę o tron" czyta się szybko i prawie bezproblemowo. W czym jest problem? Z postaciami i rodami!
   Ciężko jest zapamiętać tak wiele postaci i rodów, na chwilę obecną pamiętam tylko tych najważniejszych. Kolejne tomy pomogą mi w zapamiętywaniu kolejnych nazwisk.

"Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś, bo świat na pewno o tym nie zapomni. Uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie."

   Narracja trzecioosobowa podzielona jest na ośmiu bohaterów: Brana Starka, Aryę Stark, Eddarda Starka, Sanse Stark, Catelyn Stark, Jona Snowa, Tyriona Lannistera i Daenerys Targaryen.
   Których bohaterów polubiłam, a których nie za bardzo?
   Dany, ostatnią z rodu Targaryenówu polubiłam. Jej przemiana na kartach powieści bardzo mi się podobała, z przerażonej dziewczynki w silną i władczą młodą kobietę. Do moich ulubieńców zalicza się Tyrion, tego karła lubią chyba wszyscy, za szczerość, poczucie humoru, dystans do siebie i dobroć. Moim ulubionym Starkiem jest Arya. Ile ta dziewczyna ma w sobie ognia i odwagi! Mimo młodego wieku zachowała zimną krew i nie chciała być damą, z czego wynikało wiele śmiesznych sytuacji.
   Neda polubiłam, ale nie pochwalałam wielu jego wyborów. Jona Snowa, bękarta Neda polubiłam i to bardzo, za odwagę i to, że potrafił znieść tak wiele. 
   Sansa jest bohaterką, o której zmieniałam zdanie w trakcie czytania. Z początku była mi obojętna, później mnie irytowała a pod koniec książki zapałałam do niej większą sympatią.
   Do Catelyn i Brana Starków jestem obojętna, nie zachwycili mnie, ale nie pałam do nich nienawiścią.
   Skoro już o nienawiści mowa to kogo nie cierpi większość osób, czytających "Grę o tron"? Joffrey'a! Z każdym kolejnym jego pojawieniem się denerwował mnie coraz bardziej. Mogę szczerze powiedzieć, że nienawidzę Joffrey'a. Nawet Cersei bardziej lubię niż jego! Ona przynajmniej chce chronić tych, których kocha a Joffrey jest tyranem, żądnym władzy, posłuszeństwa i krwi.


"Strach tnie głębiej niż miecze."

   "Gra o tron" jest książką wartą przeczytania. Pełno postaci, pełno wątków i pełno szczegółów do zapamiętania. Dziwie się, że autor się sam w tym wszystkim nie pogubił!
   "Gra o tron" zaliczana jest do fantastyki, ale na razie niewiele było fantastyki, w kolejnych tomach zapewne będzie jej troszkę więcej.
    Jeżeli mogę dać dwie małe rady dla tych, którzy nie czytali to: nie przywiązujcie się za bardzo do bohaterów, zginą prędzej czy później i jeżeli macie możliwość to obejrzyjcie pierwszy sezon serialu przed rozpoczęciem tektury, w trakcie czytania lub po przeczytaniu, pomoże to Wam bardziej ogarnąć świat stworzony przez Martina, może będziecie mieli mniej zaskoczeń, ale ułatwi Wam to wiele spraw.


Moja ocena: 8/10

Książka została przeczytana w ramach wyzwań: Rekord 2014, Klucznik, Serie na starcie 2014


   Na półce czeka już "Starcie królów", ale nie mam pojęcia kiedy się za nie zabiorę, bo niedługo zaczyna się rok szkolny, rozszerzenia mnie witają a ja chce uciec jak najdalej, do tego muszę w końcu coś zrobić w związku z olimpiadą. 
   Cieszcie się ostatnimi trzema tygodniami wakacji!
   Zapraszam na fanpage i na aska :)

sobota, 2 sierpnia 2014

Podsumowanie lipca


   Wakacje! Wreszcie upragniony odpoczynek :3 Już nie mogłam doczekać się słodkiego lenistwa, bo szkoła dała mi popalić i wreszcie nie musiałam się przejmować wstawaniem przed szóstą, sprawdzianami, pracami domowymi i brakiem wolnego czasu. Lipiec pod względem czytelniczym nie wypadł bardzo dobrze, ale jestem zadowolona. Miałam przeczytać więcej, ale okazało się, że nie mam kiedy! Bo tutaj jakiś wypad ze znajomymi na ognisko, to rower, to boisko do koszykówki, to spacer, wspólne oglądanie filmów, nocki, seriale, spotkania rodzinne i wyjazdy do Warszawy i Trójmiasta. Nie miałam wiele wolnego od znajomych i rodziny, ale ten wspólnie spędzony czas uważam za wspaniały i bardzo się cieszę, że tak spędzam wakacje. Może sierpień pod względem czytelniczym będzie lepszy :) Dobra, koniec ględzenia, bo nikogo to nie interesuje co jak tam porabiałam :)

W lipcu przeczytałam cztery książki i większą część "Gry o tron" (uznałam, że skoro większość przeczytałam w lipcu to dodam strony, które przeczytałam w podsumowaniu):
  • "Elyria. Polowanie na czarownice" Brigitte Melzer
  • "Rywalki" Kiera Cass
  • "Elita" Kiera Cass
  • "Duma i uprzedzenie" Jane Austen
  • + 712 stron "Gry o tron" George'a R. R. Martina
Ilość stron:  1966
Dziennie: ok. 63 strony

Recenzje: 4
Wyzwania:
  • Rekord 2014: 4 
  • Dystopia 2014: 2 
  • Serie na starcie 2014: 1
  • Klucznik 2014: + 5 punktów  
   Stosiku nie będzie, bo w tym miesiącu udało mi się zdobyć tylko "Wielki Błękit" Veroniki Rossi, książkę pokaże Wam w stosiku sierpniowym, bo tam trochę książek będzie, bo planuje wydać pieniądze urodzinowe :3

A jak Wasze wyniki? Jesteście zadowoleni? Jak Wam mijają wakacje? ;>
 Zapraszam również do zapisywania się do Blogowego Klubu Książki, możecie to zrobić TUTAJ :3

wtorek, 29 lipca 2014

"Duma i uprzedzenie" Jane Austen




"Rzecz dzieje się na angielskiej prowincji na przełomie XVIII i XIX wieku. Niezbyt zamożni państwo Bennetowie mają nie lada kłopot - nadeszła pora,  by wydać za mąż ich pięć dorosłych córek. Sęk w tym, że niełatwo jest znaleźć odpowiedniego męża na prowincji. Pojawia się jednak iskierka nadziei, bo oto  posiadłość po sąsiedzku postanawia dzierżawić pewien młody człowiek, przystojny i bogaty..."

Źródło (okładka: odmęty internetu)









   "Dumę i uprzedzenie" miałam w planach od dawna, bo czytałam wiele pochlebnych opinii na temat tej książki. Moje czytanie dzieła Austen przyśpieszył Blogowy Klub Książki (wszystkich serdecznie zapraszam do zapisania się :)), w którym "Duma..." była i nadal jest podmiotem pierwszej dyskusji.

   Byłam zaskoczona, że akcja nie toczy się głównie wokół pana Darcy'ego i Elżbiety, wszyscy wokół tak zachwycali się miłością tych dwojga, że myślałam, że książka Austen to romans w najczystszej postaci. Jak bardzo się myliłam! Jane Austen zaserwowała mi książkę pokazującą jak wyglądało życie w jej czasach z perspektyw młodych kobiet, myślących o zamążpójściu i ich rodzin.
   O stylu pisarki można pisać i pisać. To, że Austen pisze świetnie, wie każdy kto przeczytał choć jedną jej książkę. Mimo że z początku ciężko było mi się przestawić na sposób wyrażania się autorki to po pewnym czasie przywykłam do innego stylu i mogłam delektować się cudownością języka Austen. Język, którym napisana jest powieść całkowicie mnie oczarował i stwarzał niesamowity klimat!
   Czytając "Dumę..." nie byłam zaskakiwana wiele razy, może zdarzyły się dwa momenty, które mnie zaskoczyły. Wszystko opisane było tak, że z łatwością można było przewidzieć kolejne wydarzenia. 

"Jest prawdą powszechnie znaną, że samotnemu a bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia tylko żony."

   Bohaterów albo polubiłam albo znienawidziłam. Niektórzy byli wspaniali a niektórzy irytowali mnie tak, że miałam ochotę rwać włosy z głowy.
   Denerwującą bohaterką była pani Bennet. Irytująca, fałszywa i głupia kobieta. Nie cierpiałam jej od początku do końca. Ale tacy bohaterowie też są potrzebni i pani Bennet w roli irytującej postaci spisała się po mistrzowsku.
   Wśród sióstr Bennet moją faworytką jest Jane, urocza i dobra Jane. Może była trochę naiwna, ale to, że potrafiła w każdym dostrzec dobre cechy mnie ujęło. Do tego tworzyła uroczą parę z Bingleyem!
   Bardzo podobała mi się relacja Elżbiety i Jane. Cudowne siostry!
   A teraz ponarzekam na pana Darcy'ego! Dlaczego? Bo wszyscy tak się zachwycali panem Darcy'm i myślałam, że to niemożliwe, że jest aż tak cudowny, no i mnie rozczarował. Z początku ze swoją dumą i arogancją był intrygujący, ale później gdzieś zatracił te cechy i stał się całkowicie inny! Rozumiem, że zmienił się pod wpływem miłości i to po części mi się podobało, a gdyby pozostał trochę dumny i arogancki to stałby się moim faworytem!
   Postać Elżbiety przypadła mi do gustu. Bohaterka inteligentna, mająca własne zdanie zawsze będzie mi się podobała.
   Niestety miłość Lizzy i pana Darcy'ego mnie nie poruszyła. Nie czułam tego! Wyczuwałam trochę sztuczności i jakiegoś dystansu między nimi, coś mi tam nie pasowało.
  
"Daremnie walczyłem ze sobą. Nie poradzę, nie zdławię mego uczucia. Pozwól mi, pani, wyznać, jak gorąco cię wielbię i kocham."

   "Duma i uprzedzenie" jest książką dobrą, ale nie zachwycającą, przynajmniej w moim odczuciu. Mimo że miałam kilka zastrzeżeń to książka mi się podobało i dobrze mi się ją czytało. Książka Austen to klasyka a z klasyką jest różnie. Jedni ją lubią, inni jej nienawidzą. 
   Kiedyś na pewno powrócę do "Dumy i uprzedzenia" i zrobię to z uśmiechem na ustach! 

Moja ocena: 8/10

Książka została przeczytana w ramach Blogowego Klubu Książki i wyzwań: Rekord 2014, Klucznik

piątek, 25 lipca 2014

"Elita" Kiera Cass




"Do pałacu przybyło trzydzieści pięć dziewcząt. Teraz zostało ich tylko sześć.
Ami książę Maxon stają się sobie coraz bliżsi, jednak dziewczyna wciąż pamięta o Aspenie, chłopaku, którego darzyła szczerą miłością jeszcze zanim trafiła do pałacu. Aspen jest jednym z żołnierzy strzegących bezpieczeństwa kandydatek, a to wcale nie ułatwia Ami zrozumienia własnych pragnień."

Źródło





   Kiedy sięgnęłam po "Elitę"? Niemal od razu po lekturze "Rywalek"! Musiałam poznać dalsze losy Ami jak najszybciej.


   W "Elicie" trochę lepiej poznajemy pozostałe uczestniczki Eliminacji, chociaż ja z miłą chęcią przyjrzałabym się im jeszcze bliżej a nie skupiałabym się aż tak na Ami. Lubię Mer, naprawdę, ale w tej części miałam jej już trochę dosyć. Jej ciągłe wątpliwości, zazdrość i niezdecydowanie zaczynały być denerwujące i sprawiały, że co jakiś czas wywracałam oczami. Czytałam dalej, bo trylogia pani Cass ma w sobie coś takiego, że nie można oderwać się od czytania. Nie wiem czy to przez lekki styl autorki czy królewski, wręcz magiczny klimat, który stworzyła, ale nie mogłam oderwać się od lektury.

   W "Elicie" nie jest już tak kolorowo jak w "Rywalkach", tajemnice wychodzą na jaw, ludzie pokazują swoje prawdziwe oblicze a czytelnik zaczyna zastanawiać się komu może zaufać. 
   Za nutę brutalności i bezwzględności bardzo dziękuję autorce. Na to czekałam! Mimo że niemal popłakałam się przy jednej ze scen to ciesze się, że się pojawiła. Wreszcie widać zło wychodzące zza murów pałacu.
   A wracając do bohaterów. Na Ami już ponarzekałam, ale to nie jest tak, że wszystko co robiła w "Elicie" zaliczam na minus. Nadal uwielbiam jej zawziętość w walce o zmiany, jej pomysł zaproponowany pod koniec książki zaskoczył mnie i wywołał uśmiech na mojej twarzy.
   Dawno nie byłam tak rozdarta pomiędzy dwójką męskich bohaterów! Nic dziwnego, że America nie potrafi się zdecydować, którego wybrać. Raz byłam po stronie Maxona a raz kibicowałam Aspenowi.
   Maxon robił w tej części rzeczy, za które z chęcią walnęłabym go po głowie i porządnie bym na niego nakrzyczała, ale z drugiej strony był taki wyrozumiały i kochany! I jeszcze ta tajemnica! Nic nie zdradzę, ale będziecie bardzo zaskoczeni, gdy poznacie prawdę. Uwielbiam takie postaci jak książę Illei. Maxon łączy w sobie wiele sprzeczności, tak jak prawdziwi ludzie, co czyni go bardzo realistycznym bohaterem.
   Aspen jest dla mnie trochę nijaki. Wszystko wybacza, wszystko rozumie i zawsze jest przy Mer, gdy ona go potrzebuje. Muszę przyznać, że ujmuję mnie jego dobroć i zaangażowanie w prace.

"-Poddaję się. Przepraszam, Ami, jesteś taka cierpliwa, ale ja sama nie mogę słuchać, jak gram. To brzmi, jakby fortepian na coś chorował.
-Szczerze mówiąc, bardziej jakby umierał."

   Moim ulubionym wątkiem jest wątek rebeliantów! I mimo że w tej części jest o nich trochę więcej to dla mnie to nadal za mało! Nie wystarczy mi kilka ataków na pałac i dziwna sytuacja w lesie, aby zaspokoić moją ciekawość. Czego oni szukają? Kiedy autorka zdradzi coś więcej? Ja chce więcej rebeliantów, liczę na panią, pani Cass w "Jedynej"!
   Końcówka trzyma w napięciu. Do końca nie wiedziałam jak skończy się "Elita". I nie jestem pewna czy zakończenie, które nie zostało zaserwowane nie byłoby lepsze. Miałam już swoje przypuszczenia, co by mogło się stać gdyby skończyło się inaczej niż się skończyło i naprawdę podobało mi się to na co wpadłam.Jednak, z drugiej strony gdyby skończyło się tak jak myślałam, ze się skończy książka straciłaby swój niepowtarzalny klimat.

"Ponieważ teraz należałam do niego. Wiedziałam to. Nigdy nie byłam niczego tak pewna."

   "Elita" jest dobrą kontynuacją "Rywalek", jednak pierwsza część przygód Ami podobała mi się nieco bardziej. Teraz czekam na rozwiązanie wszystkich spraw w "Jedynej", już się boje co pani Cass wymyśliła na zakończenie trylogii. Liczę na wiele wzruszeń, zaskoczeń i duży udział rebeliantów w ostatniej części.

Moja ocena: 7,5/10

Książka została przeczytana w ramach wyzwań: Rekord 2014, Dystopia 2014, Klucznik

poniedziałek, 14 lipca 2014

"Rywalki" Kiera Cass

"Dla trzydziestu pięciu dziewcząt Eliminacje są szansą ich życia. To dzięki nim mają szansę uciec z ponurej rzeczywistości. Ze świata, w którym panują kastowe podziały, wprost do pałacu, w którym będą spełniane ich życzenia. Z miejsca, gdzie głód i choroby są na porządku dziennym, do krainy jedwabi i klejnotów. Celem Eliminacji jest wyłonienie żony dla czarującego i przystojnego księcia Maxona.
Każda dziewczyna marzy o tym, by zostać Wybraną. Każda poza Americą Singer.
Dla Ameriki Eliminacje to koszmar. Oznacza konieczność rozstania z Aspenem – jej sekretną miłością i opuszczenie domu. A wszystko tylko po to, by wziąć udział w morderczym wyścigu o koronę, której wcale nie pragnie.
Jednak gdy spotyka Maxona, który naprawdę przypomina księcia z bajki, America zaczyna zadawać sobie pytanie, czy naprawdę chce za wszelką cenę opuścić pałac. Być może życie o jakim marzyła wcale nie jest lepsze niż to, którego nawet nie chciała sobie wyobrazić..." 

   O "Rywalkach" było bardzo głośno. Książka pani Cass wyskakiwała z każdego zakamarka internetu, w końcu i ja uległam pozytywnym opiniom, ciekawemu opisowi i cudownej okładce.


"To, co dla mnie wydawało się czymś niewiele lepszym od programu rozrywkowego w telewizji, dla niego było jedyną szansą na szczęście."

   Na początku niewiele się dzieje. Poznajemy Americę, jej rodzinę, otoczenie i sekretną miłość, Aspena. Mimo że niewiele się działo to od razu polubiłam tę historię. Nie wiem czy to zasługa prostego i lekkiego stylu pani Cass czy charakteru Ameriki, ale pędziłam przez kolejne strony zdecydowanie za szybko! Zanim zdążyłam podnieść głowę znad książki byłam już w połowie i przeczytałabym ją jednym tchem, gdybym nie była na wyjeździe, na którym zwiedzałam.
   Bohaterowie to mocny punkt "Rywalek". Autorka stworzyła postacie, które uwielbiam, nienawidzę, bądź żywię wobec nich mieszane uczucia. Cała gama uczuć! Ami zyskała moją sympatię już na samym początku, uwielbiam ją za jej upartość, zadziorność, wrażliwość i nieustępliwość. Trochę mniej lubię ją za jej niezdecydowanie, ale w tej części nie było aż tak widać tej cechy.
   Maxon od pierwszego spotkania z Ami, które było jedną z najlepszych scen w książce, skradł moje serce. Spokój i cierpliwość - te dwa słowa idealnie opisują księcia Illei. No, może jeszcze wrodzony czar i szczerość. 
   Jeżeli chodzi o Aspena to nie wyrobiłam sobie na jego temat zdania. Było go po prostu za mało! Ale swoim bezwarunkowym oddaniem i miłością do Mer bardzo mi zaimponował.
   Uwielbiam rodzinę Ami. W szczególności May, której radość i optymizm sprawiał, że z twarzy nie schodził mi uśmiech.
   Mało informacji o pozostałych dziewczętach biorących udział w Eliminacjach trochę mi przeszkadzał. Autorka skupiła się głównie na Americe, jej najlepszej przyjaciółce Marlee i Celeste, największym wrogu Ami. Brakowało mi choćby cienia informacji o pozostałych dziewczętach, bo o istnieniu niektórych dowiadywałam się dopiero, gdy padało nagle ich imię. 
   Na uwagę zasługują także pokojówki Ami, które są po prostu cudownymi kobietami, nie da się ich nie lubić!

"Maxon stłumił ponury śmiech.
-Ale ty nie, więc nie miałaś absolutnie żadnych oporów przed walnięciem mnie w krocze, tak?
-Celowałam w udo!"

   Co mi się bardzo podobało i zasługuje na dużą pochwałę? Budowanie relacji między Mer a Maxonem! Od niechęci Ami do księcia, poprzez układ o ich przyjaźni, który sprawił, że naprawdę się zaprzyjaźnili aż do czegoś więcej. Nie powiem, że już teraz jest to miłość, ale jest to coś więcej niż przyjaźń. Brak nagłości głębokiego uczucia między Ami a Maxonem sprawił, że śledziłam ich relacje z zapartym tchem. 
   Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że pojawia się trójkąt miłosny. Na razie za bardzo mi nie przeszkadzał, bo autorka skupiła się na relacji Ameriki z Maxonem i dopiero pod koniec Ami zaczyna zdawać sobie sprawę, że będzie musiała wybrać pomiędzy Aspenem a księciem, można powiedzieć, że panowie biorą udział we własnych Eliminacjach.
    Zabrakło mi surowości Illei. Niby społeczeństwo podzielone jest na kasty, gdzie jedni są skazani na życie z dnia na dzień a inni żyją w przepychu, ale dlatego, że akcja głównie toczy się w pałacu to nie można odczuć biedy w niższych klasach.
 
"Dotyk jego warg sprawił, że się uśmiechnęłam, a ten uśmiech pozostał ze mną na długo."

   Czy polecam "Rywalki"? Jak najbardziej tak! Mimo że pewnych rzeczy mi brakowało to nie odebrało mi to przyjemności czytania. Ciekawy pomysł, żywa i szczera narracja prowadzona przez Mer sprawia, że "Rywalki" czyta się błyskawicznie. Razem z bohaterką przeżywałam wzruszenia, chwilę radości i smutku. Czekam z utęsknieniem na większe rozwinięcie wątku rebeliantów i na dalsze przygody Mer!

Moja ocena: 8/10

Książka została przeczytana w ramach wyzwań: Rekord 2014, Serie na starcie 2014, Dystopia 2014, Klucznik

sobota, 5 lipca 2014

"Elyria. Polowanie na czarownice" Brigitte Melzer

"Kiedy ludzie wyznawali prastarą wiarę celtycką, grupa druidów i uczonych zawiązała tajny Krąg Obserwatorów, by gromadzić pradawną wiedzę magiczną. Niestety, jeden z jej członków, opanowany żądzą władzy, przywołał na ziemię demona, który zaczął siać zniszczenie. By go pokonać, druidzi przystąpili do magicznego rytuału, ale zabrakło im ważnego magicznego atrybutu - Świetlistego Naczynia. Nikt nie wiedział, czym on jest. Elyria ma osiemnaście lat i wbrew swojej woli zyskuje potężną moc, nad którą nie potrafi zapanować. Minie wiele czasu nim ona sama i życzliwi jej ludzie zrozumieją, że jej imię to w języku elfów Świetliste Naczynie, a jej przeznaczeniem jest wybawić świat od mocy demona..."





"Ona, w której złotych oczach płoną ognie Dziewiątego Piekła, uwolni swoją magię w postaci wszystko niszczącej pożogi i tym samym przyniesie światu wybawienie lub pogrąży go w wiecznej ciemności."

   "Elyrię..." kupiłam w zeszłoroczne wakacje, w jednym z namiotów z tanimi książkami nad morzem. Książka zwróciła moją uwagę okładką, która jest bardzo charakterystyczna i opisem. Spodziewałam się opowieści o czarownicy, która walczy o życie swoje i innych z pomocą magii, a otrzymałam... coś innego, niestety.

   Rozpoczęło się dobrze, tajemniczy początek zachęcił mnie do dalszego czytania, niestety, później coś się zepsuło. Nie wiem do końca co to było, ale mimo że akcja gnała do przodu w dość szybkim tempie to troszkę się wynudziłam. Winą muszę za to obarczyć bohaterów.
   Elyria próbuję być odważna i silna, ale przez większość czasu jej to nie wychodzi. Próbuje, próbuje, ale nie daje rady. Brzemię, które na nią spadło okazuje się za ciężkie i dziewczyna ma trudności w zapanowaniu nad magią, która robi z nią co chce. Elyria albo postępuje bezmyślnie, kierując się uczuciami, przez co wpędza w kłopoty siebie i swoich towarzyszy albo inni muszą ratować ją z opresji, bo ona leży zemdlona po użyciu magii. Na szczęście, pod koniec powieści bohaterka zdobyła mój podziw i uznanie.
   Autorka bardzo lubi idealizować bohaterów. Wszyscy towarzysze Elyrii są bez skazy i są gotowi poświęcić własne życie w imię życia Elyrii. 
   Co mnie uderzyło? Obojętność bohaterów na śmierć! Gdy ginie jeden z bohaterów oni tylko o tym napomykają, z początku są źli za to co się stało a później zapominają co się stało i nie wspominają o tym bohaterze nawet jednym słowem!

   Styl pani Melzer nie jest nadzwyczajny. Autorka piszę zwyczajnie i prosto. Wprowadzenie narracji trzecioosobowej bardzo mnie ucieszyło, bo mogłam poznawać historię z różnych perspektyw, wiedziałam co się dzieje u Elyrii i Ardana oraz u ich wrogów.
    Czas akcji powieści nie jest dokładnie określony, ale skoro występuje tutaj wątek polowania na czarownice to założyłam, że Elyria żyła w czasach średniowiecza. Równie dobrze akcja mogłaby toczyć się w zupełnie innym okresie czasu. Nie czułam klimatu średniowiecza, nawet gdy były sceny w lochach i zamku.
   Jak w większości książek młodzieżowych, tak i tutaj występuje wątek miłosny. Piszę o tym z wielkim smutkiem, ale miłość Elyrii i pewnego mężczyzny nie skradła mojego serca. Nie czułam uczucia rodzącego się między nimi, ich relacja wydawała mi się wręcz sztuczna i stworzona na siłę.

   Ale, żeby nie było tak, że tylko narzekam, "Elyria, Polowanie na czarownice" ma swoje plusy.
   Książkę czyta się błyskawicznie. Dzięki szybko poprowadzonej akcji w szybkim tempie przerzucamy karty powieści, aż docieramy do zaskakującego końca. 
   Zakończenie bardzo mi się podobało, nawet się wzruszyłam! Nie spodziewałabym się, że właśnie w ten sposób pani Melzer zakończy opowieść o Elyrii, bije brawo za takie rozwiązanie.

   "Elyria. Polowanie na czarownice" nie jest książką złą, po prostu autorka w swoim debiucie nie wykorzystała potencjału pomysłu. "Elyria..." jest dobrym czytadłem na letni wieczór, bo jest to opowieść prosta, momentami zaskakująca i pozwalająca na kilka godzin oderwać się od codzienności.

"Wyłączył uczucia. Nie było już zmartwień ani strachu, pozostała jedynie wola zwycięstwa."

Moja ocena: 5,5/10

Książka przeczytana w ramach wyzwania: Rekord 2014, Klucznik

Jak tam Wasze wakacje? Wyjeżdżacie gdzieś z książką? ;>
Teraz mała reklama:
Zapraszam do zapisywania się do Blogowego Klubu Książki, możecie to zrobić TUTAJ :3
Zapraszam również na FANPAGE bloga na facebooku :)
I na końcu zapraszam Was, w razie jakichkolwiek pytań, czy to związanych z blogiem, książkami czy też z pytaniami całkiem innego charakteru na mojego ASKA :)