"W królestwie Araluenu zachodzą nieuchronne
zmiany, wymuszone przez nieubłagany upływ czasu. Król Duncan, złożony
chorobą, nie może pełnić swych obowiązków, a regentką zostaje Cassandra,
którą wspomaga mąż, Pierwszy Rycerz Królestwa, sir Horace.
Halt i lady Pauline wiodą spokojniejsze niż ongiś życie, chociaż stale są na bieżąco ze wszystkimi sprawami dotyczącymi Korpusu Zwiadowców, któremu przewodzi Gilan.
Tymczasem okrucieństwo losu przygniata ciężkim brzemieniem Willa. Przyjaciele ze wszystkich sił starają się przywrócić mu radość życia. Po burzliwej naradzie dochodzą do wspólnego wniosku: muszą mu znaleźć ucznia.
Willa trzeba długo namawiać. I bardzo usilnie przekonywać. W końcu przystaje na propozycję przyjaciół, kompletnie nie zdając sobie sprawy, co go czeka..."
Halt i lady Pauline wiodą spokojniejsze niż ongiś życie, chociaż stale są na bieżąco ze wszystkimi sprawami dotyczącymi Korpusu Zwiadowców, któremu przewodzi Gilan.
Tymczasem okrucieństwo losu przygniata ciężkim brzemieniem Willa. Przyjaciele ze wszystkich sił starają się przywrócić mu radość życia. Po burzliwej naradzie dochodzą do wspólnego wniosku: muszą mu znaleźć ucznia.
Willa trzeba długo namawiać. I bardzo usilnie przekonywać. W końcu przystaje na propozycję przyjaciół, kompletnie nie zdając sobie sprawy, co go czeka..."
Jako wielka fanka serii "Zwiadowcy" (tutaj amcie recenzje "Ruin Gorlanu", jak ja chronologicznie dodaje recenzje) niemal z utęsknieniem czekałam na dwunastą część cyklu. W dzień premiery od razu po szkole polecałam do empika i kupiłam, mimo przeciwności losu, jakimi był deszcz i wiatr (nie wzięłam parasolki i zmokłam, w końcu miało być słonecznie). W autobusie zaczęłam czytać i reszta świata przestała dla mnie istnieć, na nowo zatopiłam się w świecie stworzonym przez pana Flanagana. Czy autor zawiódł mnie czy zachwycił?
"Słowa to tylko słowa. Tak naprawdę liczą się czyny, a z nimi bywa trudniej."
Styl autora nadal jest prosty, przyjemny i przystępny dla każdego, tutaj nic się nie zmieniło.
Nadal, dzięki trzecioosobowej narracji, poznajemy uczucia większości bohaterów i możemy przyjrzeć się większości sytuacji, jakie mają miejsce w książce.
Akcja toczy się w swoim tempie, nie za wolno i nie za szybko. Idealnie.
Muszę powiedzieć, że bardzo lubię pana Flanagana za styl i za umiejętność opisywania sytuacji, wszystko z łatwością możemy sobie wyobrazić.
"Nie najgorzej znaczy nie dość dobrze. Nie najgorzej może równać się śmierć."
Straszne wydarzenie zmienia Willa o trzysta sześćdziesiąt stopni. Z jednej strony: ciekawie zobaczyć jest zwiadowce w innej odsłonie, a z drugiej strony ciężko czytało mi się o jego cierpieniu i smutku. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do uśmiechniętego i wesołego Willa, że ciężko było mi się przyzwyczaić do jego przeciwieństwa.
Historia głównie skupia się na Maddie, uczennicy Willa, córki... a zresztą niech niektórzy mają jeszcze niespodziankę, dotyczącą pochodzenia dziewczyny, i przede wszystkim pierwszej kobiety zwiadowcy. Nie powiem czekałam aż pan Flanagan wprowadzi kobiety do Korpusu, ach ten feminizm, i cieszę się, że w tej części pojawił się taki wątek. Jeżeli chodzi o Maddie jako bohaterkę to nawet ją lubię, chociaż muszę przyznać, że na początku troszkę mnie irytowała, ale było minęło. Słysze dużo opinii, że zmieniła się z rozkapryszonej dziewuchy w szlachetną dziewczynę, ale ja po części nie zgadzam się z tą opinią, była zadufana w sobie, takt, ale w początkowych scenach było widać, że jest lubiana przez ludzi między innymi za to jaka jest, potrafiła pomagać bezinteresownie.
Zdecydowanie za mało było Halta, Giliana, Cassandry i Horac'ego. Autor skupił się bardziej na Willu i Maddie.
Kilku nowych bohaterów polubiłam i mam nadzieję, że pojawią się jeszcze, chociaż mam wrażenie, że były to tylko epizodyczne postaci.
"A ty piękniejesz z każdym dniem - odparł
-A ja? A ja? - zapytał z udawaną powagą [Halt] - Czy ja z każdym dniem wyglądam coraz przystojniej?(...)
- Coraz bardziej niechlujnie"
Niestety, z żalem o tym piszę, przez większość książki ma się wrażenie "To już było". "Królewski zwiadowca" jest w wielu aspektach podobny do "Ruin Gorlanu". Oczywiście było kilka nowych pomysłów, ale brakowało mi starych postaci i gdy się pojawiały na mojej twarzy pojawiał się ogromny banan. Trochę za podobne.
Mimo wszystko wszystkim fanom Zwiadowców, wszystkim, którzy nie czytali polecam, bo "Królewski zwiadowca" jest warty uwagi, dla fanów serii jest to lektura obowiązkowa a dla tych, którzy jeszcze nie czytali będzie to lektura obowiązkowa, gdy zaczną czytać pierwszą część.
Pan Flanagan nadal śmieszy, wzrusza i daje nam historię, z którą, mimo wszystko, warto się zapoznać.
"Dzień zwiadowcy składa się z wielu godzin czekania i kilku minut gorączkowej akcji."
Moja ocena: 8/10
_______________________________________________________________________________
W końcu pojawiła się jakaś recenzja, z czego bardzo się cieszę. Niestety szkoła nie daje mi za wiele wolnego czasu, a jak mam już go trochę to nic mi się nie chce, bo jestem zmęczona, wstawanie przed 6 swoje robi. Mało czytam, ale staram się robić to jak najczęściej, zaczęłam pisać opowiadanie, teraz ono zajmuje najczęściej moje myśli. Trzymajcie kciuki, żeby pomysły mnie nie opuściły. Niedługo (za 2 miesiące, ale ten fakt można pominąć) przerwa świąteczna, więc wszystko nadrobię :D
Jeżeli macie jakieś pytania: http://ask.fm/Carriexx
Mam ogromny sentyment do „Zwiadowców”, spędziłam przy tej serii wiele, naprawdę wiele wspaniałych chwil, więc gdy dowiedziałam się, że wychodzi 12 tom byłam w niebo wzięta! Niestety, mam dużo obaw i trochę boję się, że się zawiodę...
OdpowiedzUsuńO zdecydowanie za mało Halta!:)
OdpowiedzUsuńOgólnie żałuję, że nie było w tej części tego samego Willa. Mam chociaż nadzieję, że w następnej części będzie więcej "starych" bohaterów i ogromy banan na twarzy podczas czytania:D
Narobiłaś mi ochoty, w następną sobotę, gdy wybiorę się do biblioteki od razu zapytam, bo po prostu nie można tak zostawić tej serii. ;) Mam nadzieję, że ona uczennica będzie ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Czytałam kilka tomów Zwiadowców ale przestałam bodajże na.. czwartym lub piątym. Nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńPo Twoim opisie wnioskuję, że żona kochanego Willa .... nie, nie potrafię tego powiedzieć. Czy moje obawy są słuszne? A myślałam, że jego uczennica to będzie ich córka.... Tu się trochę zawiodłam.
OdpowiedzUsuńNiestety, muszę trochę poczekać na 12 część, bo trochę krucho z oszczędnościami na książki :(
Ja jeszcze nie zaczęłam czytać tej serii, ale niedługo to się zmieni...
OdpowiedzUsuńCzytałem sporo książek Flanagana w tym całą serię zwiadowców. Musze przyznac ze mnie bardzo wciagnelo, krolewskiego zwiadowcy jeszcze nie czytalem, ale po Twojej recenzji widze ze z pewnoscia i ta czesc wciagnie mnie bez pamieci...:)
OdpowiedzUsuńNiestety ale wszystkie 11 tomów podobało mi się. Niestety sukces książki zrodził u autora pomysł na kolejne i nie potrzebnie 12 tom nie podoba mi się. Przypomina strasznie Ruiny Gorlanu a jeszcze śmierć ukochanej i odmiana Willa daje duże rozczarowanie. Tom 11 był podsumowaniem całej serii z happy endem na koncu i tak powinno zostać a tak dzieki kolejnej mamy tragedie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dzisiaj 12 część mojej ukochanej serii książek: Zwiadowcy. Królewski Zwiadowca bardzo mnie wciągnął jednak też pod niektórymi względami rozczarował. Cała tragedia oraz zmiana zachowania u Willa bardzo mnie wzruszyła. Dziwnie czytało mi się również ze względu na przepaść wiekową u bohaterów między częściami. Flanagan za bardzo skupił się na Maddie i Willu. Brakowało mi starych bohaterów. Jednakże styl pisania u Flanagana nie zmienił się z czego się cieszę. Cięte riposty i śmieszne żarciki pokazywały się często. Myślę, że gdy przeczytałam 11 część bardziej odpowiadało mi tamto zakończenie niż to. Myślałam, że seria na tamtej części się zakończy, a tu jednak niespodzianka. Wolałabym, aby Flanagan zakończył na tamtym happy endzie, ale oczywiście cieszę się, że znów mogłam przeczytać kolejną część tej wspaniałej serii i znów zaczytać się w niej bez pamięci.
OdpowiedzUsuń