czwartek, 15 sierpnia 2013

"Drużyna: Wyrzutki" John Flanagan

 
W Skandii ludzie znają tylko jeden sposób na to, by młody mężczyzna stał się wojownikiem. Nastoletni chłopcy są dzieleni na grupy i wysyłani na trzymiesięczną wyprawę. Uczą się żeglarstwa, walki, taktyki, sztuki przetrwania... Drużyna przeciwko drużynie, wyzwanie za wyzwaniem. Tylko jedna grupa odniesie zwycięstwo.

Hal Mikkelson, syn uznanego skandyjskiego wojownika i aralueńskiej matki, musi bardzo się postarać, by udowodnić swą wartość. Nie odziedziczył po ojcu potężnej postury i imponującej siły mięśni. Na tle współziomków wydaje się słaby, mały, niewart złamanego miedziaka... Kiedy Hal staje na czele jednej z drużyn złożonych z jemu podobnych, wyrzutków i odszczepieńców, wie, że walka o zwycięstwo będzie trudna. Zmierzy się z kwiatem skandyjskiej młodzieży, mając po swojej stronie tylko spryt, inteligencję, hart ducha oraz przyjaciół.


Z twórczością pana Flanagana spotkałam się, czytając serię "Zwiadowcy", która mnie oczarowała. Z racji tego, że lubię tego autora i że bardzo polubiłam Skandian postanowiłam poznać ich trochę bliżej. Co z tego wynikło?

"Tylko wielkiego człowieka stać na przeprosiny."

   Autor zabiera nas w podróż do mroźnej Skandii, miejsca, w którym mieszkają siejący grozę na morzu i lądzie wojownicy. W trakcie czytania dowiadujemy się tego, jak nastoletni chłopcy szkoleni są na wojowników. Poznajmy także siłę przyjaźni, dowiadujemy się jak ważne jest zaufanie i wzajemna pomoc.
   Z początku witają nas bohaterowie z pokładu "Wilczego wichru", z czego bardzo się ucieszyłam, bo byłam ciekawa co u Eraka i Svengala słychać. Skandianie napadają na pewną wioskę, ale nie wszystko idzie po ich myśli. Później czasy się zmieniają i poznajemy głównego bohatera: Hala.


"(...) Nigdy nie powinieneś przystępować do walki, kiedy jesteś wściekły."

  
W "Wyrzutkach" dowiadujemy się jak wygląda szkolenie na wojownika pochodzącego ze Skandii. Przyznam szczerze, że byłam bardzo ciekawa jak wygląda ten proces. Został on przedstawiony w bardzo interesujący sposób, autor nie komplikował za bardzo formuły treningu. 

   Komplikował za to życie bohaterów, co mi się podobało. Dzięki temu widzieliśmy jak formuje się ich przyjaźń, ile pracy musieli włożyć w zwycięstwo i dowiedzieliśmy się jak przełykali gorycz porażki.
   Każdy z bohaterów jest inny, co dodatkowo komplikuje sprawę zespolenia się w jedną drużynę, drużynę Czapli. Dlaczego Czapli? Tego dowiecie się czytając.


"- Hal? Wszystko w porządku? [...]
Nie, zdecydowanie nie w porządku, pomyślał. Że też ludzie zawsze zadają to pytanie, kiedy wyraźnie widać, że odpowiedź musi był negatywna. Zdecydowanie nie w porządku, a on zaraz znowu mnie walnie."

   Hal jest chłopcem wyjątkowo inteligentnym i pomysłowym. Nie boi się ryzykować i nie poddaje się, gdy któraś z jego koncepcji się nie sprawdza. Potrafi uczyć się na własnych błędach.
   Stig jest porywczy i szybko można go wyprowadzić z równowagi, przez co często wpada w tarapaty. Później zaczyna się zmieniać i uczyć się jak zapanować nad emocjami.
   Obu tych bohaterów polubiłam, tak jak całą drużynę Czapli i Thorn'a, który zmaga sie ze swoimi demonami od lat.
   Oczywiście na mojej twarzy od razu pojawiał się uśmiech, gdy pojawiali się Erak i Svengal, moi ulubieni Skandianie.


"- Popatrz tylko – powiedział Erak. - Doskonale rozdzielili prace. Już zaczęli budowę. Tamci nadal kręcą się w kółko, zastanawiając się nad obsługą młotka."

   Nie raz zaśmiałam się podczas czytania. Szczególnie rozśmieszyła mnie wzmianka o ciotce Winfrendii, dowiecie się o kogo mi chodzi, jak przeczytacie.
   Książka dostarcza nam także wielu wartościowych stwierdzeń.
   Zakończenie jest zaskakujące i ciekawe, bo od razu gdy skończysz czytać ostatnie zdanie jesteś ciekawy jak to się dalej potoczy.
   Niestety nie czułam klimatu, jak w przypadku Zwiadowców, czegoś mi tutaj brakowało i nadal nie wiem czego.
  Wszystkim bardzo polecam "Drużynę:Wyrzutki", jest książką wartą uwagi. Jeżeli nie czytaliście Zwiadowców - możecie śmiało sięgnąć po tę książkę. Nie ma tam żadnych powiązań ze Zwiadowcami, to nie jest kontumacją. To zupełnie nowa historia, w której od czasu do czasu pojawiają się Shandianie występujący w Zwiadowcach.


Moja ocena: 8/10

A na koniec (chociaż nigdy jeszcze niczego nie dodawałam, ale tak sobie teraz słucham i postanowiłam wrzucić :)) Uwielbiam wykonania z Glee :3


___________________________________________________________________________
Nie mogłam się zabrać za tę recenzje, a jak już siadałam przed komputerem nie mogłam sklecić nic sensownego, ale w końcu się udało. Do poniedziałku mnie nie będzie, bo wyjeżdżam do babci :)
Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w nowej zabawie blogowej "Coś/ktoś na każdy miesiąc", więcej tutaj. Nie zapomnijcie mnie poinformować o stworzeniu rankingu ;)

5 komentarzy:

  1. Poluję na tę książkę w bibliotece od dawna... Chciałabym w końcu móc ją przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow ciekawy pomysł na książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nie mój klimat, ale może kiedyś się skuszę.
    Ostatnio miałam fazę na piosenki śpiewane przez "Glee", więc i tej chętnie wysłuchałam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię te serię, ale nie tak jak Zwiadowców, oni są nie do pobicia ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam, ale tak jak Ty w ogóle nie czułam klimatu, czegoś mi zabrakło, w przeciwieństwie do „Zwiadowców” (aa! Niedługo 12 część! :)). Natomiast jeśli chodzi o drugą część „Drużyny” to już mniej mi się ona podobała, a trzecia... no cóż.. wstyd się przyznać... nie doczytałam do końca... :(

    OdpowiedzUsuń