wtorek, 29 lipca 2014

"Duma i uprzedzenie" Jane Austen




"Rzecz dzieje się na angielskiej prowincji na przełomie XVIII i XIX wieku. Niezbyt zamożni państwo Bennetowie mają nie lada kłopot - nadeszła pora,  by wydać za mąż ich pięć dorosłych córek. Sęk w tym, że niełatwo jest znaleźć odpowiedniego męża na prowincji. Pojawia się jednak iskierka nadziei, bo oto  posiadłość po sąsiedzku postanawia dzierżawić pewien młody człowiek, przystojny i bogaty..."

Źródło (okładka: odmęty internetu)









   "Dumę i uprzedzenie" miałam w planach od dawna, bo czytałam wiele pochlebnych opinii na temat tej książki. Moje czytanie dzieła Austen przyśpieszył Blogowy Klub Książki (wszystkich serdecznie zapraszam do zapisania się :)), w którym "Duma..." była i nadal jest podmiotem pierwszej dyskusji.

   Byłam zaskoczona, że akcja nie toczy się głównie wokół pana Darcy'ego i Elżbiety, wszyscy wokół tak zachwycali się miłością tych dwojga, że myślałam, że książka Austen to romans w najczystszej postaci. Jak bardzo się myliłam! Jane Austen zaserwowała mi książkę pokazującą jak wyglądało życie w jej czasach z perspektyw młodych kobiet, myślących o zamążpójściu i ich rodzin.
   O stylu pisarki można pisać i pisać. To, że Austen pisze świetnie, wie każdy kto przeczytał choć jedną jej książkę. Mimo że z początku ciężko było mi się przestawić na sposób wyrażania się autorki to po pewnym czasie przywykłam do innego stylu i mogłam delektować się cudownością języka Austen. Język, którym napisana jest powieść całkowicie mnie oczarował i stwarzał niesamowity klimat!
   Czytając "Dumę..." nie byłam zaskakiwana wiele razy, może zdarzyły się dwa momenty, które mnie zaskoczyły. Wszystko opisane było tak, że z łatwością można było przewidzieć kolejne wydarzenia. 

"Jest prawdą powszechnie znaną, że samotnemu a bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia tylko żony."

   Bohaterów albo polubiłam albo znienawidziłam. Niektórzy byli wspaniali a niektórzy irytowali mnie tak, że miałam ochotę rwać włosy z głowy.
   Denerwującą bohaterką była pani Bennet. Irytująca, fałszywa i głupia kobieta. Nie cierpiałam jej od początku do końca. Ale tacy bohaterowie też są potrzebni i pani Bennet w roli irytującej postaci spisała się po mistrzowsku.
   Wśród sióstr Bennet moją faworytką jest Jane, urocza i dobra Jane. Może była trochę naiwna, ale to, że potrafiła w każdym dostrzec dobre cechy mnie ujęło. Do tego tworzyła uroczą parę z Bingleyem!
   Bardzo podobała mi się relacja Elżbiety i Jane. Cudowne siostry!
   A teraz ponarzekam na pana Darcy'ego! Dlaczego? Bo wszyscy tak się zachwycali panem Darcy'm i myślałam, że to niemożliwe, że jest aż tak cudowny, no i mnie rozczarował. Z początku ze swoją dumą i arogancją był intrygujący, ale później gdzieś zatracił te cechy i stał się całkowicie inny! Rozumiem, że zmienił się pod wpływem miłości i to po części mi się podobało, a gdyby pozostał trochę dumny i arogancki to stałby się moim faworytem!
   Postać Elżbiety przypadła mi do gustu. Bohaterka inteligentna, mająca własne zdanie zawsze będzie mi się podobała.
   Niestety miłość Lizzy i pana Darcy'ego mnie nie poruszyła. Nie czułam tego! Wyczuwałam trochę sztuczności i jakiegoś dystansu między nimi, coś mi tam nie pasowało.
  
"Daremnie walczyłem ze sobą. Nie poradzę, nie zdławię mego uczucia. Pozwól mi, pani, wyznać, jak gorąco cię wielbię i kocham."

   "Duma i uprzedzenie" jest książką dobrą, ale nie zachwycającą, przynajmniej w moim odczuciu. Mimo że miałam kilka zastrzeżeń to książka mi się podobało i dobrze mi się ją czytało. Książka Austen to klasyka a z klasyką jest różnie. Jedni ją lubią, inni jej nienawidzą. 
   Kiedyś na pewno powrócę do "Dumy i uprzedzenia" i zrobię to z uśmiechem na ustach! 

Moja ocena: 8/10

Książka została przeczytana w ramach Blogowego Klubu Książki i wyzwań: Rekord 2014, Klucznik

piątek, 25 lipca 2014

"Elita" Kiera Cass




"Do pałacu przybyło trzydzieści pięć dziewcząt. Teraz zostało ich tylko sześć.
Ami książę Maxon stają się sobie coraz bliżsi, jednak dziewczyna wciąż pamięta o Aspenie, chłopaku, którego darzyła szczerą miłością jeszcze zanim trafiła do pałacu. Aspen jest jednym z żołnierzy strzegących bezpieczeństwa kandydatek, a to wcale nie ułatwia Ami zrozumienia własnych pragnień."

Źródło





   Kiedy sięgnęłam po "Elitę"? Niemal od razu po lekturze "Rywalek"! Musiałam poznać dalsze losy Ami jak najszybciej.


   W "Elicie" trochę lepiej poznajemy pozostałe uczestniczki Eliminacji, chociaż ja z miłą chęcią przyjrzałabym się im jeszcze bliżej a nie skupiałabym się aż tak na Ami. Lubię Mer, naprawdę, ale w tej części miałam jej już trochę dosyć. Jej ciągłe wątpliwości, zazdrość i niezdecydowanie zaczynały być denerwujące i sprawiały, że co jakiś czas wywracałam oczami. Czytałam dalej, bo trylogia pani Cass ma w sobie coś takiego, że nie można oderwać się od czytania. Nie wiem czy to przez lekki styl autorki czy królewski, wręcz magiczny klimat, który stworzyła, ale nie mogłam oderwać się od lektury.

   W "Elicie" nie jest już tak kolorowo jak w "Rywalkach", tajemnice wychodzą na jaw, ludzie pokazują swoje prawdziwe oblicze a czytelnik zaczyna zastanawiać się komu może zaufać. 
   Za nutę brutalności i bezwzględności bardzo dziękuję autorce. Na to czekałam! Mimo że niemal popłakałam się przy jednej ze scen to ciesze się, że się pojawiła. Wreszcie widać zło wychodzące zza murów pałacu.
   A wracając do bohaterów. Na Ami już ponarzekałam, ale to nie jest tak, że wszystko co robiła w "Elicie" zaliczam na minus. Nadal uwielbiam jej zawziętość w walce o zmiany, jej pomysł zaproponowany pod koniec książki zaskoczył mnie i wywołał uśmiech na mojej twarzy.
   Dawno nie byłam tak rozdarta pomiędzy dwójką męskich bohaterów! Nic dziwnego, że America nie potrafi się zdecydować, którego wybrać. Raz byłam po stronie Maxona a raz kibicowałam Aspenowi.
   Maxon robił w tej części rzeczy, za które z chęcią walnęłabym go po głowie i porządnie bym na niego nakrzyczała, ale z drugiej strony był taki wyrozumiały i kochany! I jeszcze ta tajemnica! Nic nie zdradzę, ale będziecie bardzo zaskoczeni, gdy poznacie prawdę. Uwielbiam takie postaci jak książę Illei. Maxon łączy w sobie wiele sprzeczności, tak jak prawdziwi ludzie, co czyni go bardzo realistycznym bohaterem.
   Aspen jest dla mnie trochę nijaki. Wszystko wybacza, wszystko rozumie i zawsze jest przy Mer, gdy ona go potrzebuje. Muszę przyznać, że ujmuję mnie jego dobroć i zaangażowanie w prace.

"-Poddaję się. Przepraszam, Ami, jesteś taka cierpliwa, ale ja sama nie mogę słuchać, jak gram. To brzmi, jakby fortepian na coś chorował.
-Szczerze mówiąc, bardziej jakby umierał."

   Moim ulubionym wątkiem jest wątek rebeliantów! I mimo że w tej części jest o nich trochę więcej to dla mnie to nadal za mało! Nie wystarczy mi kilka ataków na pałac i dziwna sytuacja w lesie, aby zaspokoić moją ciekawość. Czego oni szukają? Kiedy autorka zdradzi coś więcej? Ja chce więcej rebeliantów, liczę na panią, pani Cass w "Jedynej"!
   Końcówka trzyma w napięciu. Do końca nie wiedziałam jak skończy się "Elita". I nie jestem pewna czy zakończenie, które nie zostało zaserwowane nie byłoby lepsze. Miałam już swoje przypuszczenia, co by mogło się stać gdyby skończyło się inaczej niż się skończyło i naprawdę podobało mi się to na co wpadłam.Jednak, z drugiej strony gdyby skończyło się tak jak myślałam, ze się skończy książka straciłaby swój niepowtarzalny klimat.

"Ponieważ teraz należałam do niego. Wiedziałam to. Nigdy nie byłam niczego tak pewna."

   "Elita" jest dobrą kontynuacją "Rywalek", jednak pierwsza część przygód Ami podobała mi się nieco bardziej. Teraz czekam na rozwiązanie wszystkich spraw w "Jedynej", już się boje co pani Cass wymyśliła na zakończenie trylogii. Liczę na wiele wzruszeń, zaskoczeń i duży udział rebeliantów w ostatniej części.

Moja ocena: 7,5/10

Książka została przeczytana w ramach wyzwań: Rekord 2014, Dystopia 2014, Klucznik

poniedziałek, 14 lipca 2014

"Rywalki" Kiera Cass

"Dla trzydziestu pięciu dziewcząt Eliminacje są szansą ich życia. To dzięki nim mają szansę uciec z ponurej rzeczywistości. Ze świata, w którym panują kastowe podziały, wprost do pałacu, w którym będą spełniane ich życzenia. Z miejsca, gdzie głód i choroby są na porządku dziennym, do krainy jedwabi i klejnotów. Celem Eliminacji jest wyłonienie żony dla czarującego i przystojnego księcia Maxona.
Każda dziewczyna marzy o tym, by zostać Wybraną. Każda poza Americą Singer.
Dla Ameriki Eliminacje to koszmar. Oznacza konieczność rozstania z Aspenem – jej sekretną miłością i opuszczenie domu. A wszystko tylko po to, by wziąć udział w morderczym wyścigu o koronę, której wcale nie pragnie.
Jednak gdy spotyka Maxona, który naprawdę przypomina księcia z bajki, America zaczyna zadawać sobie pytanie, czy naprawdę chce za wszelką cenę opuścić pałac. Być może życie o jakim marzyła wcale nie jest lepsze niż to, którego nawet nie chciała sobie wyobrazić..." 

   O "Rywalkach" było bardzo głośno. Książka pani Cass wyskakiwała z każdego zakamarka internetu, w końcu i ja uległam pozytywnym opiniom, ciekawemu opisowi i cudownej okładce.


"To, co dla mnie wydawało się czymś niewiele lepszym od programu rozrywkowego w telewizji, dla niego było jedyną szansą na szczęście."

   Na początku niewiele się dzieje. Poznajemy Americę, jej rodzinę, otoczenie i sekretną miłość, Aspena. Mimo że niewiele się działo to od razu polubiłam tę historię. Nie wiem czy to zasługa prostego i lekkiego stylu pani Cass czy charakteru Ameriki, ale pędziłam przez kolejne strony zdecydowanie za szybko! Zanim zdążyłam podnieść głowę znad książki byłam już w połowie i przeczytałabym ją jednym tchem, gdybym nie była na wyjeździe, na którym zwiedzałam.
   Bohaterowie to mocny punkt "Rywalek". Autorka stworzyła postacie, które uwielbiam, nienawidzę, bądź żywię wobec nich mieszane uczucia. Cała gama uczuć! Ami zyskała moją sympatię już na samym początku, uwielbiam ją za jej upartość, zadziorność, wrażliwość i nieustępliwość. Trochę mniej lubię ją za jej niezdecydowanie, ale w tej części nie było aż tak widać tej cechy.
   Maxon od pierwszego spotkania z Ami, które było jedną z najlepszych scen w książce, skradł moje serce. Spokój i cierpliwość - te dwa słowa idealnie opisują księcia Illei. No, może jeszcze wrodzony czar i szczerość. 
   Jeżeli chodzi o Aspena to nie wyrobiłam sobie na jego temat zdania. Było go po prostu za mało! Ale swoim bezwarunkowym oddaniem i miłością do Mer bardzo mi zaimponował.
   Uwielbiam rodzinę Ami. W szczególności May, której radość i optymizm sprawiał, że z twarzy nie schodził mi uśmiech.
   Mało informacji o pozostałych dziewczętach biorących udział w Eliminacjach trochę mi przeszkadzał. Autorka skupiła się głównie na Americe, jej najlepszej przyjaciółce Marlee i Celeste, największym wrogu Ami. Brakowało mi choćby cienia informacji o pozostałych dziewczętach, bo o istnieniu niektórych dowiadywałam się dopiero, gdy padało nagle ich imię. 
   Na uwagę zasługują także pokojówki Ami, które są po prostu cudownymi kobietami, nie da się ich nie lubić!

"Maxon stłumił ponury śmiech.
-Ale ty nie, więc nie miałaś absolutnie żadnych oporów przed walnięciem mnie w krocze, tak?
-Celowałam w udo!"

   Co mi się bardzo podobało i zasługuje na dużą pochwałę? Budowanie relacji między Mer a Maxonem! Od niechęci Ami do księcia, poprzez układ o ich przyjaźni, który sprawił, że naprawdę się zaprzyjaźnili aż do czegoś więcej. Nie powiem, że już teraz jest to miłość, ale jest to coś więcej niż przyjaźń. Brak nagłości głębokiego uczucia między Ami a Maxonem sprawił, że śledziłam ich relacje z zapartym tchem. 
   Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że pojawia się trójkąt miłosny. Na razie za bardzo mi nie przeszkadzał, bo autorka skupiła się na relacji Ameriki z Maxonem i dopiero pod koniec Ami zaczyna zdawać sobie sprawę, że będzie musiała wybrać pomiędzy Aspenem a księciem, można powiedzieć, że panowie biorą udział we własnych Eliminacjach.
    Zabrakło mi surowości Illei. Niby społeczeństwo podzielone jest na kasty, gdzie jedni są skazani na życie z dnia na dzień a inni żyją w przepychu, ale dlatego, że akcja głównie toczy się w pałacu to nie można odczuć biedy w niższych klasach.
 
"Dotyk jego warg sprawił, że się uśmiechnęłam, a ten uśmiech pozostał ze mną na długo."

   Czy polecam "Rywalki"? Jak najbardziej tak! Mimo że pewnych rzeczy mi brakowało to nie odebrało mi to przyjemności czytania. Ciekawy pomysł, żywa i szczera narracja prowadzona przez Mer sprawia, że "Rywalki" czyta się błyskawicznie. Razem z bohaterką przeżywałam wzruszenia, chwilę radości i smutku. Czekam z utęsknieniem na większe rozwinięcie wątku rebeliantów i na dalsze przygody Mer!

Moja ocena: 8/10

Książka została przeczytana w ramach wyzwań: Rekord 2014, Serie na starcie 2014, Dystopia 2014, Klucznik

sobota, 5 lipca 2014

"Elyria. Polowanie na czarownice" Brigitte Melzer

"Kiedy ludzie wyznawali prastarą wiarę celtycką, grupa druidów i uczonych zawiązała tajny Krąg Obserwatorów, by gromadzić pradawną wiedzę magiczną. Niestety, jeden z jej członków, opanowany żądzą władzy, przywołał na ziemię demona, który zaczął siać zniszczenie. By go pokonać, druidzi przystąpili do magicznego rytuału, ale zabrakło im ważnego magicznego atrybutu - Świetlistego Naczynia. Nikt nie wiedział, czym on jest. Elyria ma osiemnaście lat i wbrew swojej woli zyskuje potężną moc, nad którą nie potrafi zapanować. Minie wiele czasu nim ona sama i życzliwi jej ludzie zrozumieją, że jej imię to w języku elfów Świetliste Naczynie, a jej przeznaczeniem jest wybawić świat od mocy demona..."





"Ona, w której złotych oczach płoną ognie Dziewiątego Piekła, uwolni swoją magię w postaci wszystko niszczącej pożogi i tym samym przyniesie światu wybawienie lub pogrąży go w wiecznej ciemności."

   "Elyrię..." kupiłam w zeszłoroczne wakacje, w jednym z namiotów z tanimi książkami nad morzem. Książka zwróciła moją uwagę okładką, która jest bardzo charakterystyczna i opisem. Spodziewałam się opowieści o czarownicy, która walczy o życie swoje i innych z pomocą magii, a otrzymałam... coś innego, niestety.

   Rozpoczęło się dobrze, tajemniczy początek zachęcił mnie do dalszego czytania, niestety, później coś się zepsuło. Nie wiem do końca co to było, ale mimo że akcja gnała do przodu w dość szybkim tempie to troszkę się wynudziłam. Winą muszę za to obarczyć bohaterów.
   Elyria próbuję być odważna i silna, ale przez większość czasu jej to nie wychodzi. Próbuje, próbuje, ale nie daje rady. Brzemię, które na nią spadło okazuje się za ciężkie i dziewczyna ma trudności w zapanowaniu nad magią, która robi z nią co chce. Elyria albo postępuje bezmyślnie, kierując się uczuciami, przez co wpędza w kłopoty siebie i swoich towarzyszy albo inni muszą ratować ją z opresji, bo ona leży zemdlona po użyciu magii. Na szczęście, pod koniec powieści bohaterka zdobyła mój podziw i uznanie.
   Autorka bardzo lubi idealizować bohaterów. Wszyscy towarzysze Elyrii są bez skazy i są gotowi poświęcić własne życie w imię życia Elyrii. 
   Co mnie uderzyło? Obojętność bohaterów na śmierć! Gdy ginie jeden z bohaterów oni tylko o tym napomykają, z początku są źli za to co się stało a później zapominają co się stało i nie wspominają o tym bohaterze nawet jednym słowem!

   Styl pani Melzer nie jest nadzwyczajny. Autorka piszę zwyczajnie i prosto. Wprowadzenie narracji trzecioosobowej bardzo mnie ucieszyło, bo mogłam poznawać historię z różnych perspektyw, wiedziałam co się dzieje u Elyrii i Ardana oraz u ich wrogów.
    Czas akcji powieści nie jest dokładnie określony, ale skoro występuje tutaj wątek polowania na czarownice to założyłam, że Elyria żyła w czasach średniowiecza. Równie dobrze akcja mogłaby toczyć się w zupełnie innym okresie czasu. Nie czułam klimatu średniowiecza, nawet gdy były sceny w lochach i zamku.
   Jak w większości książek młodzieżowych, tak i tutaj występuje wątek miłosny. Piszę o tym z wielkim smutkiem, ale miłość Elyrii i pewnego mężczyzny nie skradła mojego serca. Nie czułam uczucia rodzącego się między nimi, ich relacja wydawała mi się wręcz sztuczna i stworzona na siłę.

   Ale, żeby nie było tak, że tylko narzekam, "Elyria, Polowanie na czarownice" ma swoje plusy.
   Książkę czyta się błyskawicznie. Dzięki szybko poprowadzonej akcji w szybkim tempie przerzucamy karty powieści, aż docieramy do zaskakującego końca. 
   Zakończenie bardzo mi się podobało, nawet się wzruszyłam! Nie spodziewałabym się, że właśnie w ten sposób pani Melzer zakończy opowieść o Elyrii, bije brawo za takie rozwiązanie.

   "Elyria. Polowanie na czarownice" nie jest książką złą, po prostu autorka w swoim debiucie nie wykorzystała potencjału pomysłu. "Elyria..." jest dobrym czytadłem na letni wieczór, bo jest to opowieść prosta, momentami zaskakująca i pozwalająca na kilka godzin oderwać się od codzienności.

"Wyłączył uczucia. Nie było już zmartwień ani strachu, pozostała jedynie wola zwycięstwa."

Moja ocena: 5,5/10

Książka przeczytana w ramach wyzwania: Rekord 2014, Klucznik

Jak tam Wasze wakacje? Wyjeżdżacie gdzieś z książką? ;>
Teraz mała reklama:
Zapraszam do zapisywania się do Blogowego Klubu Książki, możecie to zrobić TUTAJ :3
Zapraszam również na FANPAGE bloga na facebooku :)
I na końcu zapraszam Was, w razie jakichkolwiek pytań, czy to związanych z blogiem, książkami czy też z pytaniami całkiem innego charakteru na mojego ASKA :)
  

wtorek, 1 lipca 2014

Podsumowanie czerwca


   W czerwcu pod względem czytelniczym i blogowym było słabo, mogę to zgonić na szkołę, która w ostatnim miesiącu dała mi popalić, ale jestem zadowolona z wyników szkolnych, jest lepiej niż w pierwszym półroczu :) Słabe wyniki mogę zgonić także na moje lenistwo, bo gdy przychodziłam do domu to zazwyczaj kładłam się spać :)

   W czerwcu przeczytałam tylko dwie książki i były to:
  • "Czerwona piramida" Ricka Riordana
  • "Gwiazd naszych wina" Johna Greena
   Ilość stron przeczytanych w czerwcu: 856, co dziennie daje: 28,5 strony

   W czerwcu wstawiłam tylko jedną recenzje i była to recenzja "Czerwonej piramidy" Ricka Riordana

   Wyzwania:
  • Rekord 2014: 2
  • Dystopia 2014: 0
  • Serie na starcie 2014: 1
  • Klucznik 2014: + 3 punkty

   W tym miesiącu założyłam Blogowy Klub Książki! Zapisywać można się na TEJ stronie (zapisało się już 36 osób, łącznie ze mną). W lipcu czytamy "Dumę i uprzedzenie" Jane Austen, więc jeżeli chcesz przeczytać tę książkę to serdecznie zapraszamy do Klubu, będzie to idealna okazja do zapoznania się z tą pozycją! :)

   Bardzo cieszy mnie fakt, że tak entuzjastycznie podeszliście do sprawy związanej ze stworzeniem BKK. Bardzo dziękuję za miłe słowa i wsparcie :) Wszystkim osobą, które przyczyniły się do rozpowszechnienia BKK bardzo dziękuję, uśmiechałam się szeroko za każdym razem, gdy na Waszych blogach zobaczyłam baner BKK, dziękuję bardzo Marzence P., która stworzyła specjalny post, promujący Blogowy Klub Książki :) Bardzo, z całego serca Wam dziękuję za każdy komentarz o treści: "zgłaszam się", każde miłe słowo i każdą formę promocji. Jesteście wspaniali! <3

STOSIK



Na samej górze mamy "Rywalki" i "Elitę" autorstwa Kiery Cass, książki zostały zakupione przeze mnie, dzięki promocji 3 za 2 w empiku. Naczytałam się tyle pochlebstw o dwóch pierwszych częściach trylogii, że po prostu muszę je przeczytać! Niżej jest "19 razy Katherine" Johna Greena, pokochałam tego autora za "Gwiazd naszych wina", więc z chęcią zapoznam się z innymi książkami tego autora, zakupione w pakiecie z "Rywalkami" i "Elitą". Dalej już bardziej obowiązkowo niż z przyjemności: "Mickiewicz. Słowo i czyn" Aliny Witkowskiej, biografię Mickiewicza wypożyczyłam, bo jej potrzebuję, bo pisze prace o tym poecie na olimpiadę z polskiego. Następna książka łączy przyjemność z obowiązkiem, nic nie widać, więc musicie mi uwierzyć na słowo, że jest to "Duma i uprzedzenie" Jane Austen, wypożyczona w ramach BKK. Ostatniego mamy "Fausta" Johanna Wolfganga Goethe, czyli lekturę na olimpiade.

Tak przedstawiają się moje wyniki i zdobycze czerwcowe. A jak Wam poszło w czerwcu. Jesteście zadowoleni? ;>

Życzę Wam miłych wakacji, spędzonych na szalonych wypadach z przyjaciółmi, czytaniu wspaniałych książek, poznawaniu nowych ludzi i przeżywaniu chwil, które warto wspominać :)